Informations
Archive description
Transcription
Copyrights
Notes
Archive description
EN
Identification:
Reference code: 419/I/1/8/348
Owner signature: W/348/10/S/HD26
Title: Ks. Stefan Dusza - wspomnienia o Janie Pawle II
Date: 2010-02-01
Size and medium: 4,54 GB; MP4
Creator's name: The Centre for the Thought of John Paul II
Repository: The Centre for the Thought of John Paul II
Content: INFORMACJA O ROZMÓWCY:
Ksiądz Stefan Dusza (1936-2017) - pallotyn, wieloletni dyrektor Wydawnictwa Pallottinum (1970-2008).
Opowiada o konsultowaniu z kardynałem Wojtyłą sprawy czasopism "Concilium" i "Communio", a także o zgodzie uzyskanej bezpośrednio od papieża na wydawanie Jego nauczania.
Miejsce nagrania - Poznań
Czas nagrania - 00:36:52
Prowadzący - Tomasz Sobiecki
Operator - Marek Kleban
STRESZCZENIE:
Wspomnienia rozmówcy z Wadowic. Spotkania z bp. Wojtyłą w kurii w Krakowie.
Decyzja dotyczące czasopisma „Concilium” i rozpoczęcie wydawania „Communio” na terenie Polski, po konsultacji z krakowskim biskupem. Relacje pomiędzy kardynałami Wojtyłą i Wyszyńskim. Wybór Jana Pawła II.
Spotkanie w Rzymie i zgoda ma publikowanie dzieł papieskich przez wydawnictwo "Pallottinum". Rozmowy z władzą ludową w Polsce na temat możliwości drukowania tekstów papieskich. Napięcia polityczne w Polsce w czasie I pielgrzymki Jana Pawła II.
TRANSKRYPCJA:
00:00:15
Moje spotkanie z nazwiskiem Karola Wojtyły było dość wczesne, mianowicie ponieważ my prowadzimy działalność wydawniczą, ksiądz Wojtyła jako młody biskup był związany z działalnością właśnie wydawniczą jako członek Komisji Episkopatu i wtedy słyszałem, że do właśnie do tej komisji został dołączony bardzo młody biskup. Natomiast druga rzecz taka bardzo dla mnie radosna, ciągle, że tak powiem, podkreślana, to jest to, że chodziłem do gimnazjum Collegium Marianum w Wadowicach na Kopcu, czyli w miejscu gdzie był właśnie… urodził się Karol Wojtyła i opowiadali moi przełożeni, moi starsi koledzy, kiedy były grane sztuki teatralne przez naszych gimnazjalistów to zawsze on przychodził i brał udział na… w takich przedstawieniach. Co może tak od razu awansem z tych historii. To jeden z moich księży już był z wizytą w Watykanie znaczy był w czasie tego spotkania, kiedy Papież przechodził wzdłuż rzędów no i on tam: „Pochwalony Jezus Chrystus” a Papież się zatrzymał, popatrzył na niego i mówi: „Czy ksiądz grał w »Ognistych węglach« w Wadowicach na Kopcu?”. Zresztą ten ksiądz ma bardzo charakterystyczny głos, więc proszę jak przeżywał sam Papież. To mieliśmy już próbkę tego, kim był Jan Paweł II dla nas, dla tego środowiska tam u nas w Wadowicach.
SŁOWA KLUCZOWE: Wadowice, anegdoty
00:02:15
Natomiast jako już kapłan, kiedy należałem do Komisji Duszpasterskiej, brałem udział w spotkaniach na Franciszkańskiej i te nasze spotkania były bardzo takie ciekawe w tym sensie, że był to człowiek, który traktował nas bardzo poważnie. Słuchał każdego, kto tam coś miał do powiedzenia, a sprawy były wtedy bardzo trudne, bo to duszpasterstwo w okresie PRL-u szukało sposobu, ażeby być sobą, a równocześnie podawać prawdę wszystkim, które są potrzebne ludowi Bożemu, i szukaliśmy sposobów na pracę duszpasterską, która byłaby adekwatna do sytuacji danego czasu i tu nasze spotkania kończyły się obiadem, kiedy on również częstował wszystkich, zapraszał do tego, co siostry przygotowywały.
SŁOWA KLUCZOWE: komunizm, Franciszkańska 3 w Krakowie
00:03:24
Nasze spotkania na Franciszkańskiej, to między innymi uczestniczyli w niej księża krakowscy, między innymi Franciszek Macharski, który był studentem na… razem ze mną na homiletyce i w związku z tym mój profesor – profesor Leszek Kuc i inni członkowie tej sekcji homiletycznej, która od czasu do czasu właśnie miała to posiedzenie na Franciszkańskiej, gdzie na prośbę księdza Macharskiego, kardynał nas zapraszał i to było takie spotkanie powiedziałbym normalne, w tym sensie normalne, że nie czuło się, że to jest najważniejszy człowiek chociaż my wiedzieliśmy, że jest to człowiek, który ma coś do powiedzenia, który wie czego chce, jak prowadzić Kościół, a równocześnie przysłuchiwał nam się bardzo uważnie, ze spokojem, nie przeszkadzał, przede wszystkim nie przerywał. Poza tym sam raczej mówił mało, natomiast na koniec prawie podsumował to, co by należało z tego spotkania podkreślić, wziąć i wydawało się nam, że to było nasze, ale równocześnie wiedzieliśmy, że to jest jego i to nas jakoś tam motywowało do tego, żeby zabierać się do pracy później w tym właśnie duchu.
SŁOWA KLUCZOWE: Kraków, Franciszek Macharski, Leszek Kuc, Franciszkańska 3 w Krakowie
00:04:51
Takim specjalnym przyczynkiem do pokazania, kim dla mnie był Karol Wojtyła, jego spotkania ze mną, to jest takie dwa przyczynki związane z naszym wydawaniem „Concilium”. To „Concilium” zaczęło być, jak to się wtedy mówiło, progresywne. Kościół w Polsce, kardynał Wyszyński uważał, że może lepiej nie wydawać go już i polecił kardynałowi Wojtyle przeprowadzenie rozmowy ze mną na ten temat. I ta rozmowa była taka właśnie bardzo ciekawa, bo raz że wyznaczenie terminu, wtedy nie było telefonów komórkowych to było pisanie listu, oczekiwanie na termin. W końcu zostaliśmy przyjęci przez kardynała z moim kolegą - z księdzem Zdaniewiczem, który był z Zarządu Prowincjalnego, żeby nabrało to takiego jakiegoś lepszego wyglądu i właśnie zostaliśmy przyjęci przez kardynała, który przyjął nas z uśmiechem, ale spokojnie przedstawił, że Episkopat uważa, nie tylko polski, ale inny, że międzynarodowy przegląd teologiczny „Concilium” jest zbyt progresywny, a uważa się w Polsce, że książka wydana przez Pallottinum to jest książka, która jest zatwierdzona przez Episkopat, że to jest bardzo normalna, znaczy prawowierna książka. W związku z tym trzeba by przemyśleć sprawę, jak to zrobić. „Ja nie nakazuję zamknięcie tego czasopisma, ale pytam was o decyzję”. Ja mówię: „No to już Eminencja podjął decyzje - od dzisiaj kończymy wydawanie „Concilium” i to było przyjęte z zadowoleniem.
SŁOWA KLUCZOWE: Stefan Wyszyński, teologia, Witold Zdaniewicz
00:06:58
Myśmy musieli, że tak powiem, zmienić nasz profil i wtedy pokazał się na terenie Polski taki, takie nowe czasopismo „Communio”. To „Communio” chciał wydawać ksiądz Blachnicki, ale ponieważ władza ludowa powiedziała „nie”, bo dlaczegośmy… władza była za tym, że właśnie to, co miesza, żeby „Concilium” się dalej wydawało, nie „Communio”. Bardzo zależało też kardynałowi, ażeby to „Communio”, bo jego przyjacielem był Urs von Balthasar, który spotykał się kardynałem. Był tutaj też w Krakowie i sam podjął również starania, żeby wznowić to „Communio” i w tej sprawie przysłał do mnie bardzo ciekawego człowieka, mianowicie Tischnera. I Tischner przyjechał do Poznania i mówi tak: „No, ja jestem fenomenologiem. Kardynał kazał mi się tym zająć, ale ja nie bardzo wiem o co chodzi”. Ja mówię: „No to, jak ksiądz nie wie ,o co chodzi, jeżeli kardynał chce, to my możemy się podjąć wznowienia właśnie tego »Communio«” w Polsce”. I mówi: „Dobrze”. Więc po powrocie kardynał napisał, że możemy przyjechać na omówienie sprawy „Communio” przez nas. Zajechałem do Krakowa i wtedy zaczęły się schody. Mianowicie schody nie tylko do góry, bo tam trzeba było iść do góry, ale takie, że tego dnia kardynał był chory na grypę i już nie przyjmował. No, ja tam jeszcze do tego księdza kapelana, do Silasa, który mówi tak: „No, ja pójdę, jak ksiądz chce, zapytam kardynała, co mamy z księdzem zrobić” i poszedł do tego… do niego i za chwilę wraca: „Jak się ksiądz nie boi zarazić, to niech ksiądz przyjdzie”. I to dla mnie jest takie wspomnienie podwójne. Ja bez wzruszenia o tym nie mogę mówić. Mianowicie przyszedłem i kardynał leżał w łóżku, tym Sapieżyńskim, takim drewnianym, w koszuli takiej nocnej, no i przywitał się ze mną i mówi tak: „No, wie ksiądz, że mnie tu władza nie lubi i że bardzo niechętnie te moje starania są brane pod uwagę”. To mówi, jeżeli ksiądz ma możliwość wydawania „Communio” to proszę podjąć starania. I ja wtedy mówię, że postaramy się jak najwięcej zrobić w tej sprawie, żeby „Communio” na terenie Polski się ukazywało. Przy pomocy arcybiskupa Dąbrowskiego poczyniliśmy starania i stało się to, że pierwszy numer „Communio” ukazał się kiedy już Papież był w Watykanie i Papież z kolei miał tych przyjaciół, między innymi księdza Nagy’ego późniejszego kardynała, że zawsze na stole polska wersja „Communio” była u niego, bo to mi potwierdzał ksiądz Nagy, ksiądz kardynał i to myślę, że to są takie rzeczy… Dlaczego mówię, że to dla mnie… Ja to zapomniałem o tym, że byłem na takiej rozmowie i teraz widzę atak na Papieża, widzę go w Gemelii i to samo - ta koszula, to łóżko… To tylko wielki człowiek mógł przyjąć takiego tam księdza w sprawie ważnej może, ale… Taki był właśnie w moich oczach Wojtyła.
SŁOWA KLUCZOWE: Franciszek Blachnicki, Hans Urs von Balthasar, Józef Tischner, Kraków, Bronisław Dąbrowski, Watykan, Stanisław Nagy, Poznań
00:11:03
Byłem też świadkiem takiego przekomarzania się, kiedy była koronacja obrazu Matki Bożej w Skale, tam gdzieś koło Olkusza i wtedy był kardynał Wojtyła i kardynał Wyszyński. To widać było takie po prostu, że jakby kardynał Wojtyła był bardzo taki delikatny i raczej nie było jego takiego zdania pierwszego zawsze. On był drugi, ciągle drugi i takie też zdarzenie, że jedna z ostatnich wizyt Jana… no… Wyszyńskiego i Wojtyły w Niemczech był taki… Wydali taki album, który myśmy później wznawiali ten album i co się okazało? Zanim wydrukowano ten album, został wybrany już na Papieża i biedny redaktor tej książki przeszukał moc tej dokumentacji i nie mógł znaleźć dobrego zdjęcia na którym Wojtyła był pierwszy. Widać wyraźnie, że to takie ujęcie, że on świadomie nie był po prostu na przedzie.
SŁOWA KLUCZOWE: Karol Wojtyła, Stefan Wyszyński
00:12:36
Z drugiej strony przecież każdy może powiedzieć, że pierwsze jego ukazanie się na placu św. Piotra wskazuje jakby to tego był uczony dawno, dawno. Gdzieś ta potęga, jego umiejętność bycia tym pierwszym, a równocześnie przecież to, co zademonstrował w tym powitaniu Wyszyńskiego, że ta jego… jego szacunek wielki dla Wyszyńskiego był nadal, ale im to nie był jakiś taki, taki na pokaz, nie był taki jakiś na wyliczenie, wyrachowanie. Przecież mógł zademonstrować czy pokazać inaczej, że ja tu już Papież, a ty jesteś kardynał tylko. To znaczy całe szczęście, że został ciągle taki sam. I we wszystkich tych spotkaniach w których mogłem ich razem zobaczyć z bliska, czy na Jasnej Górze w czasie posiłków widać było ogromny szacunek, ale równocześnie Wyszyński absolutnie nie chciał pokazywać swojej wyższości czy tam zawsze było przekomarzanie, że przysiadali czy coś, że ogromna wzajemna miłość i takie uszanowanie. To było widoczne. To można było zauważyć.
SŁOWA KLUCZOWE: Stefan Wyszyński
00:14:04
Ja miałem bardzo dużo spotkań z kardynałem Wyszyńskim i ja nie wiem czy na parę tygodni przed kiedy… albo jeszcze przed wyborem Jana Pawła I, kardynał wyraźnie mówił, że no… Wtedy wskazywało się na niego, jako takiego potencjalnego kandydata, że no jeszcze na Polskę czas, z Polski papieża nie będzie. I ja w tym przekonaniu byłem do ostatniej chwili. Znaczy nigdy mi nawet na myśl nie przeszło, żeby Polak został papieżem, biorąc pod uwagę to rozumowanie księdza kardynała Wyszyńskiego, z którym się zgadzałem. Tak, że to było… Natomiast w momencie, kiedy został wybrany ja powiedziałem, że to pokazanie się w tym… w loggii jak gdyby był… czekał na to świat i on… Nie było widać było żadnej krępacji, mimo że mówił, że się bał, ale wyszedł przed lud jako pasterz odważny z najważniejszym przesłaniem „Otwórzcie drzwi Chrystusowi” i wtedy już wiedziałem, że wybór był trafny.
SŁOWA KLUCZOWE: konklawe, 1978, Stefan Wyszyński
00:15:29
Kiedy jechałem z moim kolegą samochodem z Poznania do Warszawy wtedy słuchaliśmy radia i w pewnym momencie gdzieś tam koło Koła jest radio zaczyna opowiadać, że jest wybrany papież. Dość niewyraźnie - Karol Wojtyła. A on mówi: „Polak” i rzucił mi kierownicę i rzucił się na mnie, jedziemy do rowu. Ja mówię: ”Uważaj – mówię – bo źle skończymy”. To było takie pierwsze nasze… pierwsza nasza reakcja na tę wiadomość. A na drugi dzień rano, redaktor Polskiego Radia Programu Pierwszego szukał różnych ludzi, między innymi zadzwonił do mnie i pyta się: „I co ja uważam? Jak ja odbieram wybór Wojtyły na papieża?”. A ja wtedy mówiłem krótko, zresztą krótko zawsze trzeba do radia mówić, że: „No jest to wydarzenie wielkie ponieważ są takie różne przydomki, jakie się daje papieżowi. Myślę, że ten Papież będzie miał przydomek pielgrzym dlatego, że z daleka przyszedł i będzie wiedział jak nauczać ludzi”.
SŁOWA KLUCZOWE: konklawe, 1978, anegdoty
00:16:39
Myśmy wydawali książkę księdza kardynała Wyszyńskiego o kulturze. Ponieważ był to temat bardzo dla kardynała Wyszyńskiego ważny, to poprosił o wstęp do tej książki kardynała Wojtyłę i jak wszystko w życiu, kiedy książka była gotowa do druku to Wojtyła został papieżem. I co tu zrobić? No to jedziemy do Watykanu zapytać, jak to rozwiązać. Teraz to może byśmy byli odważniejsi, znaczy po paru latach, ale na początku nie wiedzieliśmy, bo mogliśmy poprosić jako papieża, żeby napisał wstęp, ale kto by się odważył Papieża, żeby do książki takiej tam napisał… No to zrobiliśmy to, co można było jednie zrobić: poprosić o podpis kardynała Wojtyły na wstępie do książki księdza Prymasa. I wtedy, to był początek października, zaraz po wyborze to był koniec października gdzieś, zostaliśmy przyjęci z moim sekretarzem, z pallotynem z Rzymu, także wyjaśniliśmy, o co chodzi i zostaliśmy przyjęci tam w tej bibliotece tam gdzie, nie w bibliotece normalnie, gdzie teraz przyjmuje, tylko tu, gdzie występuje w tym pokoju, w którym się otwiera na Anioł Pański.
SŁOWA KLUCZOWE: Stefan Wyszyński, Watykan, audiencja
00:18:20
Więc pierwsze moje wrażenie z pobytu tej radości, że w ogóle nie mam zielonego pojęcia gdzie… w ogóle nie mieści w głowie, że to się dzieje, że jestem w Rzymie, że idę tymi korytarzami, że dochodzę tam. Dziwisz czy ktoś inny kazał nam wejść tam do pokoju, to był cisza. Były takie te dywany. Dywany były z takiego bardzo wysokiego, białego włosia. To ja się po prostu położyłem na tej… się wyobracałem w tym mówię, żeby coś zrobić ze sobą, żeby przyjść do siebie, że ja tu jestem. Prawie byłem gotów coś tam wyszarpać. No i papież przyszedł. Przywitaliśmy się w sposób no taki wydaje nam się normalny, to znaczy, nas uczono: przyklęknąć na kolanie, wziąć… no i właśnie mówię, że jest taki problem. No to dobrze, to pismo od ręki podpisał, które było przygotowane. Jego wstęp. Wstęp był napisany w Krakowie, ale nie było podpisu tak, że w książce to jest taka trochę mistyfikacja polegająca na różnicy paru dni, że już podpisał to Papież, ale jako Karol Wojtyła. Myślę, że niewiele takich pism było, które podpisał. Ale drugą rzecz jaką zrobiłem, wtedy mówili, że można takie błogosławieństwo otrzymać. Więc ja miałem przygotowany, taki gdzieś tam kupiony taki rulon i tam było już wypisane i Dziwisz mówi: „Nie, nie to Papież tego nie może zrobić”. A ja rozłożyłem ten rulon w tym drugim pokoju na stole. Papież podszedł, usiadł i podpisał i mam jedno z niewielu tych podpisów bezpośrednich Jana Pawła II na życzeniu, po błogosławieństwie dla wydawnictwa Pallottinum i takie drugie dostałem 5 lutego w roku śmierci. Też odręczny podpis dla Pallottinum. Natomiast zaraz wtedy byliśmy, że tak powiem, najważniejszą rzecz, jaką przeszliśmy my jako pallotyni, jako Pallottinum, to ja mówię, że chcemy wszystko, co Papież powie wydawać. Nie zdawaliśmy sobie sprawy ile tego będzie, ani co będzie. W każdym razie chcieliśmy być pierwsi. No i Papież od razu: „Tak, to możecie to robić”. Pytam się też tam o formalności, to machnął ręką, że to trzeba…, że on nie oczekuje honorarium, żeby przekazywać na jakieś cele pobożne. No i oczywiście kolejna rzecz taka, jak to redaktor młody jeszcze to człowiek chce wszystko naraz, więc pytam się teraz: „Jeżeli będzie tłumaczenie, czy Papież będzie weryfikował?”. On się uśmiechnął: „Nie, nie będę weryfikował, bo pewnie nie będę miał czasu. Natomiast jeżeli byłaby jakaś sprawa, którą nie jesteście w stanie pojąć, to no wtedy mogę wam pomóc”. Bardzo konkretne zdanie. Więc przy tych całych Insegnamenti, tych wydawnictwach dwa razy pytałem Papieża, co tłumacze, ani Dziwisz nie bardzo wiedzieli jak przetłumaczyć, co to znaczy po polsku w jakimś języku, nie wiem holenderskim czy jakimś… A tak to wydawaliśmy bez weryfikacji papieskich, ale od samego początku zostaliśmy, że tak powiem mianowani i później potwierdzone przez Sekretariat Stanu jako wydawcy pierwsi i pierwszorzędni wszystkiego, co Papież wydał i tak się stało przez cały jego pontyfikat.
SŁOWA KLUCZOWE: Watykan, Stanisław Dziwisz, audiencja, media
00:22:33
To było zupełnie coś nowego, z czym nikt nie wiedział jak sobie poradzić i jak sobie… co z tym zrobić. Wiedziałem tylko jedno, że musimy otrzymać zgodę tutaj władzy ludowej na powielenie tekstów i druk. To był jeden z elementów takich przetargów, rozmów długich, bo oczywiście warunek był taki, że bez żadnej ingerencji cenzury więc… No cóż, po długich tam wahaniach władza ludowa się zgodziła, że te przemówienia zostaną wydane bez cenzury, więc byliśmy ustawieni, przygotowani na wydanie tego właśnie pierwszego tomu przemówień związanych z pielgrzymkami, które powtarzaliśmy później przez wszystkie pielgrzymki do Polski i to był jeden z elementów. Poza tym druga rzecz. Ponieważ rozpoczęły się te takie przedbiegi partyjno-rządowe, żeby straszyć, żeby przeszkadzać, żeby nie jeździć, żeby nie mnożyć spotkań to było tak, że ja miałem z Sekretariatu Episkopatu tam wtedy nie było akredytacji, bo nie bardzo wiedziano: kto, co, jak.
SŁOWA KLUCZOWE: komunizm, pielgrzymki do Polski, nauczanie JP2
00:24:11
Trochę tam było, takie po prostu zalążki nie bardzo wiadomo kto to ma robić, co ma robić. Miałem taką bumagę, którą tam… wielokolorową, wielopieczątkową, że mogłem się, że tak powiem, wszędzie łącznie z tak zwanym tym zerowym. To tyle po prostu tych możliwości z tym, że nie wiedząc o tym, że ja mam spotkania w Rzymie z Papieżem, nie starałem się w ogóle o to, żeby tutaj osobiście się z Papieżem spotkać, żeby ludziom dać innym szanse, także byłem ciągle obok, ale nie pchając się na jakieś takie spotkania. Poza tym jako wydawnictwo wtedy drukowaliśmy przepustki do Gniezna. To było Gniezno wtedy. To było niesamowite. Dzisiaj to tam nie wszyscy pewno pojmują. Mianowicie myśmy drukowali to pod nadzorem służb jakiś tam, że o ile tylko tam, nie wiem ile tam było, sto tysięcy tych na całą Polskę, tych biletów i zaraz później zniszczono nam te matryce, żeby czasem gdzieś nie… bo to były specjalnie ważne i byłem we wszystkich miejscach, miałem też przepustkę samochodową, więc byłem we wszystkich tych miejscach, gdzie papież był. No i później rozpoczęło się niestety z opóźnieniem. To były zupełnie jeszcze inne czasy. No, ale to było wydarzenie ukazanie się tej pielgrzymki pierwszej, kolorowej z pobytu papieża, z pielgrzymki pierwszej do Polski, które no wywoływało wzruszenia, chęć posiadania czy później tych samych plakatów portretowych, posiadanie jakiegokolwiek obrazka. Dzisiaj to ludzie sobie patrzą na możliwości dzisiejsze i nie wyobrażają sobie, jakie to były techniczne sprawy, a równocześnie cenzuralne. Każdy obrazek musiał być tam wyliczony, podstemplowany ze znakiem cenzora, ale świadomość tego, jak zawiozłem pierwszą tą pielgrzymkę papieżowi, to ja napisałem taki tam krótki list, że chcę być przedłużeniem ręki papieskiej i mowy papieskiej, ust papieskich. Uśmiechnął się, tak że był bardzo zadowolony, że ruszyła ta polska możliwość druków jego przemówień do Polaków.
SŁOWA KLUCZOWE: komunizm, Gniezno, pielgrzymki do Polski, 1979, media
00:27:40
Te podchody Polski Ludowej były ciągle, ciągle takie „co za to?” więc jest bardzo trudno, z dystansu wiemy, że tak należało robić i tak jak Papież robił, było najlepiej, ale też niektóre takie momenty, kiedy chciano zatrzymać pielgrzymkę po tym spotkaniu z młodzieżą w Częstochowie, że już na włosku wisiało, że podejmą decyzję władze, że zamykamy, nie pozwalamy dalej. Te napięcia wcale nie wpływały na Papieża, żeby zmienił to, co chciał powiedzieć, więc mnie się wydaje, że był doskonale… rozumiał naszą sytuację, chciał mówić tak, żeby to nie było wezwaniem do buntu, a równocześnie chciał mówić tak, żeby wszyscy zrozumieli, że nie jest dobrze i że te akty bezprawia nie są godne polecenia i pochwały. Więc to tak można było odebrać. Tylko jak powiadam to z dystansu dzisiaj możemy to bardziej widzieć niż w tamtym czasie, ale było… cały czas, że ludzie się przekonali, że ten system jest już kiepski, skoro już bardziej można było, bardziej ludzie już nauczyli się, że to zabranianie przy przychodzenia, zbliżania się tych tłumów, że to jest gra, na którą nie należy się specjalnie oglądać.
SŁOWA KLUCZOWE: Częstochowa, komunizm, pielgrzymki do Polski, 1979
00:29:45
Był pewien rytuał niejako, który trzeba było przestrzegać to znaczy, żeby nie zagadać Papieża na śmierć. To wiadomo było, że ile jest tam osób. Czasowo to było ograniczone. Papież pozwalał informować o konkretnej sprawie każdego według swojego, że tak powiem, zainteresowania. Więc ja się chciałem pochwalić taką rzeczą, że kończymy biskupa Pietraszka. Takim żargonem powiedziałem akurat jakieś tam, a Dziwisz mówi: „Tylko biskupa nie kończcie”. No, ja mówię: „Nie, to chodziło o to, że książkę kończymy”. To Papież się uśmiechnął, bo zawsze należało coś tam o tych krakowiakach, że coś tam… Papież był czuły na te rzeczy, w pewnym sensie reagował.
SŁOWA KLUCZOWE: Stanisław Dziwisz, anegdoty, Jan Pietraszko, audiencja
00:30:41
Natomiast też w takich… w jednej z takiej rozmów było ciekawe. Akurat był temat, że jakiś Kościół tracił jakieś dobra czy coś. Była taka dyskusja, jeden z księży biskupów informował, a Papież mówi: „No, popatrzcie, ja w Rzymie – mówi - to połowę królestwa straciłem. Kwirynał, to wszystko było papieskie, a teraz nie ma i jakoś żyjemy”, więc… Po prostu nie bagatelizował, ale próbował przekonać, że to nie jest najważniejsza rzecz - posiadanie wszystkiego skoro historia uczy, że nawet to pomogło, kiedy ten Rzym papieski stał się Rzymem po prostu włoskim. Czasem też takie komentarze były czasem takie ciekawe. Na przykład była taka sytuacja, że przyjechał kardynał Gulbinowicz, przyniósł taki album historii eucharystycznego spotkania we Wrocławiu i przywiózł, Stroba chyba przywiózł „Historię Kościoła” pana Labudy – profesora. No i Papież tak pooglądał ten album, no i mówi: „Smyki, zdjęcia obejrzą, ale tekstu nie poczytają”. I pod pachę wziął tę książkę Labudy i poszedł. No i mówi kardynał Gulbinowicz: „No popatrz, twoją książkę zabrał, bo wiadomo, że poczyta, a ten album taki fajny a jednak mało, że tak powiem…”. Ja czasem miałem też wrażenie, że to tych książek… całe… po paręnaście książek, co zawsze się nosi. Raz coś nie miałem, przez pomyłkę zabrałem tę samą. A on mówi: „Tę to ja przecież mam”. Tak, że nie, że gdzieś tam leżało tylko, że książka była dla niego rzeczą bardzo fantastyczną. Czasem też były takie sytuacje, w których ktoś mnie tam przedstawia, że oto ksiądz Dusza. Mówi: „Kto by nie znał. Kto by nie znał”. Tak, że reagował bardzo żywo na obecnych.
SŁOWA KLUCZOWE: anegdoty, Gerard Labuda, Henryk Gulbinowicz, Jerzy Stroba
00:33:27
Natomiast mieliśmy też takie, które też nie bez wzruszenia opowiadam. To była msza święta, bo ja zabrałem całe wydawnictwo w którymś tam roku do Watykanu w pierwszych latach, w osiemdziesiątym którymś roku i mieliśmy mszę świętą w kaplicy i jeden tam z moich pracowników ułożył melodię do hymnu o słońcu świętego Franciszka i tośmy tam, też to nam się nie udało, właśnie ten fragment, który… przekażcie innym słowa papieskie, to wysiadły właśnie techniczne rzeczy. Wtedy to jeszcze były te takie… piszczało to wszystko kazałem wyłączyć, chcieliśmy nagrać. Zaczęło piszczeć, więc kazałem zlikwidować tym moim pracownikom, natomiast pytam się Dziwisza: „Znaczy się na dziękczynienie zaśpiewamy ten hymn o słońcu świętego Franciszka z Asyżu?”. Jak będzie widział, że za dużo tam tych zwrotek jest, to niech da znać, to w każdym momencie się przerwie. I wyobraźcie sobie, te wszystkie osiem czy dziewięć zwrotek pod rząd i Papież na dziękczynienie siedział w tym foteliku przed ołtarzem i tak oczy miał zamknięte i widać było, że trafiała ta melodia i ten tekst. Zresztą ten tekst jest fantastyczny. Kto tam wtedy przewidział siostrę śmierć to wszystko, tak że Papież… No, a później to spotkanie całej grupy, to Papieża obsiedli jakby proboszcza czy kogoś w koło, że nie było, że tak powiem, jakiegoś wyganiania czy odganiania. Był bardzo serdeczny. Pozwalał, tak powiem, na takie spokojne rozbawienie się tej całej grupy. Raz byliśmy z kolei… byłem z taką grupą właśnie tych moich kolegów księży na 30-lecie święceń. Byliśmy też na mszy i później po mszy w bibliotece jest takie spotkanie było. No jak się dowiedział, że my w Wadowicach chodziliśmy do szkoły, to wypytał nas o te górki, a która jak się nazywa, gdzie, która jeszcze ścieżka jest. I to była dość duża grupa. Obszedł wszystkich i jeszcze raz do nas wrócił, jeszcze raz wrócił do tych ścieżek właśnie tam. Bo tam jest taka góra Jaroszowicka, myśmy ją nazywali 3 Maja. Też ją 3 Maja nazywałem, jak się tam wchodziło, a skała, a które mosty jeszcze są. Także bardzo żywo reagował na te historie właśnie rodzinne związane właśnie z Wadowicami.
SŁOWA KLUCZOWE: Stanisław Dziwisz, Wadowice, anegdoty, Watykan, Franciszek z Asyżu
00:36:40
Koniec
FILMED AT:
Poznań
RECORDING DURATION:
00:36:52
JOURNALIST:
Tomasz Sobiecki
CAMERAMAN:
Marek Kleban
Short biographical note:
Ksiądz Stefan Dusza (1936-2017) - pallotyn, wieloletni dyrektor Wydawnictwa Pallottinum (1970-2008).
Opowiada o konsultowaniu z kardynałem Wojtyłą sprawy czasopism "Concilium" i "Communio", a także o zgodzie uzyskanej bezpośrednio od papieża na wydawanie Jego nauczania.
Summary:
Wspomnienia rozmówcy z Wadowic. Spotkania z bp. Wojtyłą w kurii w Krakowie.
Decyzja dotyczące czasopisma „Concilium” i rozpoczęcie wydawania „Communio” na terenie Polski, po konsultacji z krakowskim biskupem. Relacje pomiędzy kardynałami Wojtyłą i Wyszyńskim. Wybór Jana Pawła II.
Spotkanie w Rzymie i zgoda ma publikowanie dzieł papieskich przez wydawnictwo "Pallottinum". Rozmowy z władzą ludową w Polsce na temat możliwości drukowania tekstów papieskich. Napięcia polityczne w Polsce w czasie I pielgrzymki Jana Pawła II.
General:
Persons index:
Geographical index:
Make comments
Project implemented by: 

Project co-financed by: 

Patronage: 

Partners: 






























