Wojtyła poza kadrem

Wierny przyjaciel, otwarty na różnych ludzi, z ułańską fantazją – ze wspomnień przyjaciół bp. Karola Wojtyły z lat krakowskich wyłania się zaskakujący nieraz obraz przyszłego papieża. Potem te cechy znalazły odbicie w stylu pontyfikatu Jana Pawła II.
Fot. Jerzy Ciesielski, Romanka 1953 r.
Jaki jest wizerunek Jana Pawła II przechowywany i pielęgnowany w pamięci zbiorowej? Wydaje się, że pamiętamy go przede wszystkim jako wielkiego Papieża Polaka gromadzącego tłumy podczas pielgrzymek – człowieka dialogu, mającego głęboki wpływ na sprawy świata i człowieka. A jaki obraz Karola Wojtyły został przechowany w pamięci bliskich mu osób? Co mówią o nim jego przyjaciele i osoby, które spotkały go w mniej oficjalnych okolicznościach na różnych etapach jego życia?
W celu zachowania i utrwalenia dla kolejnych pokoleń postaci i dziedzictwa Jana Pawła II Centrum Myśli Jana Pawła II przeprowadziło w latach 2006-2018 ponad 350 wywiadów z osobami, które znały go i spotkały w różnych momentach życia. Są to: mieszkańcy Wadowic, parafianie z Niegowici, członkowie „Środowiska” – czyli młodzieżowego duszpasterstwa, z którymi jeździł na turystyczne wyprawy, ludzie kultury i nauki, dziennikarze, przyjaciele i współpracownicy czy organizatorzy pielgrzymek papieskich.
Prekursorem nagrywania wspomnień dotyczących Jana Pawła II był Instytut Tertio Millennio, który w ramach projektu „Medialne Archiwum Jana Pawła II” zarejestrował ponad 150 takich rozmów. Nagrane wywiady, dotyczące głównie wątków polskich, stanowią ogromny zasób historii mówionej; i to uchwyconej w ostatnim momencie, gdyż wielu rozmówców już odeszło. Dzięki nim możemy lepiej zrozumieć przeżycia, które towarzyszyły wyborowi Jana Pawła II czy wczuć się w atmosferę pielgrzymek Jana Pawła II do Polski. Te nagrania stanowią doskonałe uzupełnienie dokumentów i faktów, ubogacając je o osobiste doświadczenia poszczególnych ludzi. Wspomnienia pokazują także bogatą osobowość Karola Wojtyły oraz jego mniej znane cechy charakteru. Słuchając wywiadów można uchwycić kilka powtarzających się wątków, które pokazują jego rysy osobowości, takie jak: nutka fantazji czy pozytywnego szaleństwa, wierność przyjaźniom i nastawienie na drugiego człowieka, otwartość i szerokość horyzontów oraz pracowitość.

W parku o północy
Wojtyła czasem dość niestandardowo sposób radził sobie z przeszkodami. Prof. Stanisław Grygiel, jego współpracownik i przyjaciel, opowiada o przygodzie, którą przeżyli w krakowskim parku Jordana w grudniu 1974 r. Wieczorem wyszli na spacer w śniegu po kolana, aby podyskutować o dramacie kardynała Wojtyły „Promieniowanie ojcostwa”, o małżeństwie i Trójcy Świętej, o śmierci... Dyskusja filozoficzna tak bardzo ich wciągnęła, że nagle nastała prawie północ, a park zamknięto. Zostali „uwięzieni” w środku. Pan Stanisław martwił się o żonę, której nie miał jak zawiadomić, gdyż telefonów komórkowych wówczas jeszcze nie było. Wtedy kard. Wojtyła zareagował:„ Nie bój się, nie martw się, ja tu znam dziurę w płocie”. I rzeczywiście wydostali się z „pułapki” przez tę dziurę.
Kard. Karol Wojtyła w nietypowy sposób pokonywał także inne ogrodzenia. Zwyczajowo odwiedzał prymasa Stefana Wyszyńskiego, który spędzał wakacje w Bachledówce w Zakopanem lub w miejscowości Gaj nad rzeką Fiszor nieopodal Warszawy. Pewnego dnia zastał w Gaju zamkniętą bramkę, więc postanowił ją przeskoczyć. W sutannie. Podobno chciał zrobić niespodziankę osobom spędzającym tam wakacje. Niestety ręka obsunęła mu się na ostro zakończoną bramę i polała się krew. Kardynał Wyszyński nieco zdenerwował się, że jego serdeczny przyjaciel tak się naraża. Potem krakowski kardynał dostał za ten skok od uczestników wypoczynku medal zrobiony z ziemniaka.
Jako papież Jan Paweł II zaniechał już takich wyczynów. Natomiast zdarzało mu się łamać przyjęte konwenanse. Dzień po wyborze na Stolicę Piotrową opuścił Watykan, co było zaskoczeniem dla otoczenia,  i udał się do kliniki Gemelli. Zaprowadziła go tam przyjaźń z bp. Andrzejem Deskurem, który doznał paraliżu i leżał w szpitalu.


Zawsze po naszej stronie
Bp Karol Wojtyła słynął z licznych relacji, które utrzymywał z osobami świeckimi: rodzinami, studentami, ludźmi nauki i kultury oraz wieloma innymi. Żył sprawami innych osób. Ludmiła Grygiel opowiada pewne zdarzenie z czasów krakowskich związane z ich rodziną. Jej mąż, prof. Stanisław Grygiel,  powiedział pewnego dnia kard. Wojtyle o problemach zdrowotnych ich córki. Tego samego dnia miał okazję ponownie spotkać go w Kurii biskupiej. W tym czasie przybyła do niego delegacja wysokich urzędników z Watykanu. „Widział, że kard. Wojtyła idzie z arcybiskupem Agostino Casarolim, bo on akurat wtedy przyjechał do Polski na jakieś narady. I kardynał zostawił tych wszystkich oficjelów, podszedł do męża i pytał się: Jakie są wyniki badań córki?” – relacjonuje Ludmiła Grygiel.
Stanisław Rybicki junior, syn zaprzyjaźnionych z krakowskim biskupem państwa Rybickich, również miał okazję doświadczyć doskonałej pamięci Wojtyły. W czasie specjalnej uroczystości kardynał Wojtyła miał go mianować lektorem. I skomentował ten fakt: „Udzielałem ślubu twoim rodzicom. ciebie chrzciłem, twojego brata chrzciłem, służyłeś mi wielokrotnie do mszy, bierzmowałem cię i teraz udzielę ci benedykcji lektorskich”. Na to Stanisław odparł: „Księże Kardynale, bierzmował to mnie ks. bp. Stanisław Smoleński”. Wojtyła pokiwał głową, nie zaprzeczając. Po uroczystości chłopak uświadomił sobie, że jednak kard. Wojtyła miał rację, gdyż tuż przed uroczystością bierzmowania sprzed dwóch lat nastąpiły pewne zmiany i udzielił mu ich rzeczywiście Wojtyła. A on – kilkunastolatek –  w obecności biskupów, kadry seminarium duchownego i prałatów powiedział publicznie kardynałowi, że myli się. Jednak Wojtyła wcale się nie obraził i zupełnie nie miał mu tego za złe. „On wszystko pamiętał. On żył naszym życiem. Pamiętał nasze problemy, pamiętał, co się z nami działo, pamiętał też nasze radości, ale – jak to powiedzieć – zawsze był po naszej stronie” – podsumowuje Stanisław Rybicki.
Także w czasie pontyfikatu Jan Paweł II nie zapomniał o przyjaciołach. Do końca życia prowadził korespondencję z wieloma osobami, mimo natłoku obowiązków. Zapraszał swoich przyjaciół, współpracowników i znajomych do Watykanu. Starał się także podtrzymywać zwyczaje z czasów krakowskich, np. wspólne kolędowanie. Członkowie „Środowiska” bp. Wojtyły wspominają, że również po wyborze na Stolicę Piotrową śpiewali kolędy z papieżem… przez telefon. I tak do końca jego życia.

Superstruny w Castel Gandolfo
Jan Paweł II zwany jest papieżem dialogu. Spotykał się z ludźmi o różnych poglądach, przedstawicielami licznych religii i wyznań, promował dialog między państwami, religiami, dziedzinami nauk. Jak powiedział o nim po śmierci b. niemiecki kanclerz Helmut Kohl „Był papieżem w pełnym znaczeniu tego słowa – był budowniczym mostów” [od łacińskiego określenia papieża „pontifex” – przyp red.]. Przy czym podkreślał, że w dialogu należy zachować własną tożsamość, mówić jasno „kim ja jestem, kim ja chcę być i kim chcę pozostać” (przemówienie do biskupów na Jasnej Górze w 1979 r.).
Jako krakowski arcybiskup Wojtyła promował dialog interdyscyplinarny między przedstawicielami różnych gałęzi wiedzy. W swojej siedzibie organizował np. spotkania lekarzy i teologów, aby omawiali kwestie z pogranicza tych dwóch dziedzin. Były to „zagadnienia ciała i ducha przedstawiane z jednej strony przez lekarzy czy studentów medycyny, a z drugiej strony przez kleryków” – wspomina dr Ewa Jakubowska, która w nich uczestniczyła.
W siedzibie krakowskiego pasterza dyskusje naukowe prowadzili również… krakowscy fizycy, na czele z prof. Jerzym Janikiem. Choć sam Wojtyła oprócz teologii znał się bardziej na filozofii i literaturze, chętnie poznawał osiągnięcia innych dyscyplin. To ze środowiska krakowskich fizyków wywodzi się inicjatywa słynnych spotkań naukowych w Castel Gandolfo. Pierwszy, jeszcze nieformalny, zjazd grupy uczonych w letniej rezydencji papieskiej zorganizował właśnie prof. Jerzy Janik w 1980 r. Później te spotkania przybrały formę debat o  problemach współczesności o bardziej filozoficznym charakterze i brali w nich udział ludzie myśliciele o różnych poglądach, tacy jak Paul Ricoeur, Hans-Georg Gadamer, Robert Spaemann, Emmanuel Levinas czy Leszek Kołakowski. Spotkania organizowali filozofowie: ks. Józef Tischner oraz Krzysztof Michalski.
Jak wspominają świadkowie, papież nie zabierał często głosu, głównie przysłuchiwał się referatom dotyczącym prądów intelektualnych i istotnych tematów współczesnego świata, a także zagadnień naukowych. Rozmowy z wybitnymi  naukowcami i myślicielami dawały Janowi Pawłowi II szerokie spojrzenie na świat i bieżące osiągnięcia naukowe. Abp Józef Życiński opowiadał historię spotkania papieża z japońskim naukowcem. „Pewnego dnia któryś z fizyków krakowskich miał wykład o superstrunach i grawitino. Słuchaliśmy wszyscy, Ojciec Święty słuchał, milczał. Na drugi dzień miał przyjąć japońskiego fizyka, który – bodajże był nawrócony na katolicyzm – chciał spotkać się z Ojcem Świętym. Papież zaprosił go na śniadanie i zadał pytanie: „A co pan profesor osobiście sądzi na temat istnienia grawitino?” Tamten się zakrztusił, nigdy nie myślał, że u najwyższego autorytetu w Kościele będzie słyszał pytania ze swojej specjalizacji”.  
Otwartość na różne opinie i światopoglądy pomagała najpierw biskupowi, a potem papieżowi w podejmowaniu decyzji w ważnych i trudnych sprawach. Taką kwestią była publikacja nowego Kodeksu Prawa Kanonicznego. Przed wyborem papieża z Polski prace nad nowym prawem kościelnym prowadzone przez specjalistów trwały już 20 lat i były niemal na finiszu. Sądzono, że Jan Paweł II – ponieważ nie jest prawnikiem – po prostu podpisze dokument. „Stało się inaczej. Pewnego dnia dostałem telefon, że mam przyjść na obiad do papieża i się okazało, że nas jest siedmiu. Siedmiu, z różnych środowisk, wszyscy prawnicy (…)” – wspomina kardynał Zenon Grocholewski, który wówczas jako ksiądz brał udział w tych pracach. Papież odbył z nimi czternaście spotkań, po trzy, cztery godziny każda. „Wybrał nas siedmiu z różnych środowisk, z różnych krajów wiedząc, że się nie będziemy zgadzali” – relacjonuje kard. Grocholewski. Nowe prawo kościelne zostało ogłoszone w 1983 r., pięć lat po wyborze Wojtyły na Stolicę Piotrową.

Lampka w samochodzie
Przyjaciele i znajomi przyszłego papieża delikatnie wskazują na jego drobne wady, np. nie był szczególnie punktualny. Lubił przeciągać spotkania, ale też często jego liczne obowiązki przetrzymywały go w różnych miejscach i nie mógł dotrzeć na czas. Jednak gdy obiecał, zawsze przyszedł, choćby spóźniony.
Z natłokiem zadań biskup Wojtyła radził sobie dzięki wyjątkowej pracowitości. Wielu świadków wspomina o lampce w samochodzie bp. Wojtyły. Jego obowiązki wymagały odbywania wielogodzinnych podróży. Krakowski biskup siadał wtedy z tyłu, gdzie miał zamontowaną lampkę i od razu zabierał się do pracy – w drodze pisał, czytał, przygotowywał przemówienia i wykłady. Podobnie postępował, gdy jeździł pociągiem, np. na Katolicki Uniwersytet Lubelski, gdzie wykładał. Nie tracił ani chwili czasu. Intensywny rytm zachował, a może i zwiększył, w trakcie pontyfikatu.
Siłę do pracy, wypełniania obowiązków oraz kontaktów z tyloma ludźmi i pamiętania ich spraw czerpał ze swojej relacji z Bogiem. W tym tkwi sekret całości jego życia, który jednak trudno jest zgłębić. Świadkowie mówią jedno: był całkowicie skupiony w czasie modlitwy, „pogrążony”, jakby świat wokół niego nie istniał. W wirze zajęć życie duchowe stawiał zawsze na pierwszym miejscu. Później dzięki mediom mogliśmy obserwować całkowite skupienie Jana Pawła II na modlitwie, aż do ostatnich chwil życia.
Nagrane wspomnienia Centrum Myśli Jana Pawła II oraz Instytutu Tertio Millennio pozwalają lepiej poznać Karola Wojtyłę / Jana Pawła II – jako człowieka z krwi i kości. Jego skupienie na drugim człowieku, otwartość horyzontów, szeroka wizja miały potem swoje odzwierciedlenie w stylu pontyfikatu. Jan Paweł II podróżował po całym świecie, będąc blisko problemów ludzi na wszystkich kontynentach, odważnie inicjował globalne przedsięwzięcia, takie jak Światowe Dni Młodzieży czy Dni Modlitw o Pokój, spotykał się z osobami o różnych poglądach i „zarażał” innych swoją głęboką wiarą.

Barbara Stefańska
Tekst ukazał się w magazynie "wSieci Historii", maj-czerwiec 2020 r.