Otwieranie polskości. Jan Paweł II a wielokulturowość

„Polskość to w gruncie rzeczy wielość i pluralizm” – mówił Jan Paweł II w wywiadzie opublikowanym w książce Pamięć i tożsamość. Niecałe cztery dekady wcześniej przekonywał wiernych podkrakowskiej parafii, że „przecież jesteśmy Polską katolicką”. Czy papież sam sobie zaprzeczał?
Mapa Rzeczpospolitej za panowania Jana III Sobieskiego.
1939
19-letni Karol Wojtyła pisze swoje młodzieńcze wiersze w tomiku Psałterz Dawidów (Księga Słowiańska). 
1940
Karol Wojtyła pisze dramat Jeremiasz nt. sensu cierpienia Polski pod okupacją. 
1966
W Polsce trwają obchody Milenium Chrztu Polski. Refleksje nad tym wydarzeniem Karol Wojtyła spisuje w poemacie Wigilia wielkanocna 1966 r. 
1974
Jest to rok jubileuszu 600-lecia urodzin królowej Jadwigi Andegaweńskiej. W tym roku Karol Wojtyła pisze poemat Myśląc Ojczyzna... 
2005
Na niedługo przed śmiercią Jana Pawła II wydany zostaje zapis jego rozmowy z ks. Józefem Tischnerem i Krzysztofem Michalskim Pamięć i tożsamość. 
W Pamięci i tożsamości papież przedstawił krótką syntezę polskości: „w okresie zrastania się plemion (…) to polskość piastowska była elementem jednoczącym: rzec by można, była to polskość »czysta«. Potem przez pięć wieków była to polskość epoki jagiellońskiej: pozwoliła ona na utworzenie Rzeczypospolitej wielu narodów, wielu kultur, wielu religii. (…) Wydaje się jednak, że ten »jagielloński« wymiar polskości, o którym wspomniałem, przestał być, niestety, w naszych czasach czymś oczywistym”

Zbigniew Nosowski, komentując te słowa w książce Polski rachunek sumienia z Jana Pawła II, twierdził, że „Papież jednoznacznie utożsamia się z interpretacją jagiellońską, odnosząc się polemicznie wobec interpretacji piastowskiej, która opiera się na wspólnocie »czystej« etnicznie”. To nieporozumienie, które niestety powtarza się w tekstach dotyczących papieskiego rozumienia polskości. Dla Jana Pawła II było jasne, że bez fundamentu Polski piastowskiej nie byłoby Polski jagiellońskiej. Dlaczego? Bo – jak twierdził – kultura, żeby była otwarta, musi być najpierw silna.
Zbieranie sił
W rzeczywistości Karol Wojtyła więcej uwagi poświęcał refleksji nad piastowskim etapem historii Polski niż rozważaniom o okresie jagiellońskim. W Księdze Słowiańskiej, zbiorze wierszy pisanym przez 19-letniego Wojtyłę przed II wojna światową, cofał się do pogańskiej przeszłości narodu. Opisywał słowiańską duszę, w której naturze leży otwartość, „fundament (…) piastów gościnnych”. W ten sposób starał się zakorzenić jak najgłębiej w przeszłości polskość, opierając się na legendzie o ubogim Piaście przyjmującym „szerokim sercem” tajemniczych wędrowców.

W poetyckiej wizji Wojtyły dusza słowiańska mogła rozwinąć się w pełni w chrześcijaństwie. Jako krakowski arcybiskup zaproponował pogłębioną refleksję połączenia słowiańskiej duszy z łaską płynącą z chrześcijańskiej wiary w poemacie Wigilia wielkanocna 1966 r. Analizuje w nim rozwój kultury polskiej dzięki łasce chrztu. Nie jest to jakiś anonimowy proces dziejowy. „Ojczyzna – pisał Wojtyła – posiada bliskość niewysłowioną – ruch, który przenika stulecia, który pozwala wyłonić z pokoleń nie treść, lecz właśnie osobę”. Konkretne osoby – jak np. Mieszko I – zaprosili konkretnego Boga do współtworzenia polskiej kultury, nadając jej określony kierunek rozwoju. Wierność temu kierunkowi zapewnia kulturze polskiej siłę, porzucenie go – słabość. Przykładem może być proces kształtowania się polskiego języka. Jego pradzieje giną w mroku. „Długo trwała fala narodzin” języka, dzięki któremu Polacy w końcu wyróżnili się jako naród. Proces ten zwieńczył sam Bóg. Jak pisał Wojtyła: „Ty jeden, który chodzisz za sercem, (…) wielości słów przyniosłeś jedność”.

Wydaje się, że tak Wojtyła rozumiał wpływ przyjęcia chrześcijaństwa na polski język, który dzięki wierze stał się zdolny do wyrażania najgłębszych prawd o człowieku. Mimo to – jak pisał Wojtyła w kolejnym poemacie, Myśląc Ojczyzna… – język polski dziś nie ma w sobie mocy, żeby otwierać Polaków na inne kultury, a ludzi innych kultur na Polaków. „Nie podjęły mowy moich ojców języki narodów”, „język własny zamyka nas w sobie: zwiera, a nie otwiera”. Dlaczego kultura Polski jest zamknięta? Wojtyła odpowiada retorycznym pytaniem: „Czy nie jest to niewiadoma słabości, jakiej doświadczyliśmy w ojcach naszych i dziedziczymy w sobie?”.
Zmiana dynastii
Tę diagnozę stanu polskiej kultury Wojtyła stawiał w 1974 r. (taką datą opatrzony jest rękopis poematu Myśląc Ojczyzna…). W tym roku Kościół krakowski obchodził 600-lecie urodzin królowej Jadwigi Andegaweńskiej. Karol Wojtyła wykorzystał tę rocznicę, żeby dogłębnie przemyśleć rolę tej królowej w dziejach polskiej kultury. Później przez wiele miesięcy przedstawiał swoje przemyślenia w kazaniach i listach pasterskich.

Jadwiga „dała początek owej dynastii jagiellońskiej, która przejęła dziedzictwo władzy w naszej Ojczyźnie po rodzie Piastów”. Dała więc początek czemuś nowemu, ale też przejęła dziedzictwo, które pozwoliło spełnić jej własną misję. „Przedtem walczyliśmy o naszą jedność, o naszą państwowość: to było dzieło dynastii Piastów, zamknięte na Kazimierzu Wielkim”. To Kazimierz Wielki – ostatni Piast – założył uczelnię krakowską, reaktywowaną później staraniem królowej Jadwigi. Uniwersytet Jagielloński, jedno z największych dzieł jej życia, był w narracji Wojtyły o epoce jagiellońskiej źródłem siły i chwały Polski w jej złotym wieku.

Z punktu widzenia problemu otwartości kultury polskiej najważniejszym dziełem św. Jadwigi była jednak zapoczątkowana przez jej małżeństwo z Władysławem Jagiełłą unia z Litwą – a dokładniej chrzest Litwy, który tej unii towarzyszył. Jak pisał ks. Alfred Wierzbicki: „W papieskiej interpretacji szczytowym momentem ukształtowania się chrześcijańskiej idei polskości jest chrzest Litwy z roku 1386, chrzest, poprzez który spełniła ona swoje dziejowe powołanie ściślejszego zespolenia się z innymi narodami”.

Karol Wojtyła w kościele w Suchedniowie podczas uroczystości na cześć królowej Jadwigi, 1974 r.

Cel wolności
Tak postawiony akcent pozwala zrozumieć, jak Wojtyła rozumiał „jagielloński wymiar polskości”. Otwartość kultury polskiego złotego wieku nie służyła sobie samej. Owszem, w erze jagiellońskiej, Polska „była miejscem współżycia (…) i współdziałania chrześcijan należących do różnych wyznań i Kościołów”. Wynikało to „po prostu z poszanowania wolności człowieka”. Z pewnym jednak zastrzeżeniem: jako Polacy „szanowaliśmy przekonania innych”, „zachowując (…) w naszym katolicyzmie (…) jakąś podstawę swojej wewnętrznej siły, swojej tożsamości”.

Nowa epoka polskiej historii, epoka jagiellońska zapoczątkowana przez św. Jadwigę, oznaczała promieniowanie tej wewnętrznej siły na inne podmioty polityczne. Tylko silne państwo o atrakcyjnej kulturze może mieć siłę przyciągania, która skutkuje dobrowolną unią z innym państwem. Polska, przyjmując Litwę do ścisłego związku politycznego, rozpoczęła nową dziejową misję: „Jadwiga nauczała nas i nasze braterskie ludy posłannictwa historycznego. To zostało w naszej świadomości. Wiemy, że nie wystarczy tylko walczyć o swoje istnienie, trzeba mieć także świadomość zadań i posłannictwa w dziejach ludzkości”.

Tym posłannictwem było według Wojtyły niesienie chrześcijaństwa na wschód – ale niesienie w określony sposób. Ulubionym bohaterem historycznych narracji krakowskiego metropolity był Paweł Włodkowic, katolicki ksiądz, który przekonywał na soborze w Konstancji Europę, że nawracać nie należy mieczem. Co nie znaczy, że nie należy w ogóle nawracać. Rzeczpospolita Obojga Narodów powinna się bowiem według Karola Wojtyły państwem chrześcijańskich wartości. Upadła dlatego, że temu ideałowi nie sprostała. Wojtyła wyraził to już w młodzieńczym dramacie Jeremiasz, w którym hetman Stanisław Żółkiewski i jezuicki kaznodzieja Piotr Skarga przekonują, że w kraju musi panować prawo Boże – „Nie pod przymusem i nie pod kańczugiem”, ale:

W narodzie być Zakon ten winien.
Dopokąd istnie, to naród we słońcu.
Gdy jenże zginie – i naród zginie.
Nowy złoty wiek
Karol Wojtyła wierzył, że Polskę czeka nowy czas rozkwitu. Kiedy jako metropolita krakowski prowadził obchody 600-lecia urodzin królowej Jadwigi, mówił: „Niech dzisiejsza nasza uroczystość będzie nawiązaniem do tego Złotego Wieku. I daj Boże, żeby była także zapowiedzią jakiegoś nowego – w innym znaczeniu – Złotego Wieku dla naszej Ojczyzny i dla narodu polskiego (…)”. Polska, w której żył, znacznie bardziej przypominała tę piastowską niż tę jagiellońską. Nie tylko z powodu pojałtańskich granic, obejmujących ziemie od czasów piastowskich nie wchodzących w skład państwa polskiego, nie tylko z powodu jednorodnej struktury etnicznej, tak różnej od wielokulturowości państwa Jagiellonów. PRL przypominał Polskę piastowską przede wszystkim dlatego, że był to według Wojtyły czas zbierania sił.

Dlatego wkładał on tyle wysiłku w budowaniu narodowej i religijnej tożsamości Polaków. Starał się ją wzmacniać, ale wzmacniać mądrze, ostrzegając przed egoizmem narodowym i religijnym zamknięciem. Wierzył, że naród, który chce być otwarty, „nie może godzić się na słabość”. Spotkanie z innymi kulturami wymaga siły, bo jest „posłannictwem”. Nowy złoty wiek nie zależy jednak przede wszystkim od siły politycznej. Droga do niego wiedzie przez serce każdego Polaka, przez nasze codzienne osobiste wybory. W poszukiwaniach wewnętrznej mocy Wojtyła wskazywał na Jadwigę jako na wzór. Przywoływał jej konkretne wyrzeczenie, jakim musiało być małżeństwo ze znacznie starszym księciem litewskim Jagiełłą. Decyzja o ślubie dojrzewała na modlitwie przed czarnym krucyfiksem z Wawelu. „Ten wewnętrzny jej dramat – pisał Wojtyła – stał się kluczem do dziejów Polski. Nie można dziejów Polski zrozumieć, jeżeli się przez ten dramat nie przejdzie. (...) I nie można też zrozumieć dziejów duszy polskiej, jeżeli na drodze jej tysiącletniego rozwoju nie postawi się dramatu Jadwigi, jej wawelskiej modlitwy, jej wawelskiej ofiary”.

Ignacy Masny
Centrum Myśli Jana Pawła II
Tekst pierwotnie ukazał się w magazynie "Myśl w Centrum", nr 3, grudzień 2024 (link do magazynu).