Informacje
Opis archiwalny
Treść dokumentu
1. W okresie Świętego Roku Odkupienia zawiesiłem medytacje na temat miłości ludzkiej w planie Bożym. Teraz chciałbym zakończyć ten temat rozważaniami dotyczącymi przede wszystkim nauczania zawartego w Humanae vitae zaczynając od kilku refleksji związanych z Pieśnią nad pieśniami i Księgą Tobiasza. Wydaje mi się bowiem, że to, o czym zamierzam mówić w ciągu najbliższych tygodni, jest w pewnym sensie uwieńczeniem tego, co do tej pory przedstawiłem. Temat miłości oblubieńczej, jaka jednoczy mężczyznę i kobietę, łączy do pewnego stopnia ten fragment Biblii z całą tradycją „wielkiej analogii”, która poprzez pisma Proroków przeniknęła do Nowego Testamentu, w szczególności w Liście do Efezjan (Ef 5, 21-33), którego komentowanie przerwałem na początku Roku Świętego.
Od razu jednak wypada powiedzieć, że temat ten w Pieśni nad pieśniami nie jest traktowany w obrębie owej analogii, jaką stanowi miłość Boga-Jahwe do Izraela (czy też w Liście do Efezjan: miłość Chrystusa do Kościoła). Temat miłości oblubieńczej znajduje się w tym szczególnym poemacie biblijnym poza tą wielką analogią1. Miłość oblubieńca i oblubienicy jest w Pieśni nad pieśniami sama dla siebie tematem, i na tym polega wyjątkowość i oryginalność tej księgi.
Stała się ona też przedmiotem rozlicznych prac egzegetycznych, komentarzy i hipotez. Ze względu na jej treść, pozornie „świecką”, różnie się też do niej ustosunkowywano: z jednej strony bywała obejmowana zakazem czytania, z drugiej – czerpali z niej najwięksi pisarze mistyczni, a wersety z Pieśni nad pieśniami znalazły miejsce w liturgii Kościoła2.
Chociaż bowiem analiza tekstu tej księgi każe nam jej treściową zawartość umieszczać poza obrębem wielkiej analogii prorockiej – to równocześnie jednak nie sposób oderwać tę treść od samej rzeczywistości najpierwotniejszego sakramentu. Nie sposób ją odczytywać inaczej jak tylko na przedłużeniu tego, co zostało zapisane w pierwszych rozdziałach Genesis jako świadectwo „początku” – tego początku”, do którego w decydującej rozmowie z faryzeuszami (por. Mt 19, 4) odwołał się Chrystus. Pieśń nad pieśniami leży z pewnością na drodze tego właśnie sakramentu, w którym poprzez „mowę ciała” ustanowiony został widzialny znak uczestnictwa mężczyzny i kobiety w przymierzu łaski i miłości ofiarowanym człowiekowi przez Boga. Pieśń nad pieśniami świadczy o tym, jakie jest bogactwo tej „mowy”, której pierwszy zapis znajdujemy już w Księdze Rodzaju 2, 23-25.
Egzegeza chrześcijańska już od pierwszych wieków rozciągnęła to ujęcie na Chrystusa i Kościół (Hipolit i Orygenes), względnie na indywidualną duszę chrześcijanina (Grzegorz z Nyssy) lub Maryję (św. Ambroży), a w średniowieczu nawet na Jej Niepokalane Poczęcie (Ryszard od Św. Wiktora). Św. Bernard widział w Pieśni nad pieśniami dialog słowa Bożego i duszy, co doprowadziło w ujęciu św. Jana od Krzyża do mistycznych zaślubin.
Jedyny wyjątek w tej długiej tradycji alegoryzującej stanowił w IV w. Teodor z Mopswestii, który widział w Pieśni poemat opiewający ludzką miłość Salomona do córki faraona. Luter natomiast odniósł alegorię do Salomona i jego królestwa.
W ostatnich stuleciach pojawiły się nowe hipotezy. Rozważano np. Pieśń nad pieśniami jako dramat wierności, której oblubienica dotrzymuje pasterzowi mimo wszelkich pokus; jako zbiór pieśni, już to ludowych obrzędów weselnych, już to mityczno-rytualnych, odzwierciedlających np. kult Adonisa-Tammuza. Upatrywano nawet w Pieśni opis snu, odwołując się tak do starożytnych poglądów na nadprzyrodzone znaczenie snów, jak i na psychoanalizę.
W XX w. powrócono również do najstarszych tradycji alegoryzujących (Bea), dostrzegając znowu w Pieśni nad pieśniami historię Izraela (Joüon, Ricciotti) oraz rozbudowany midrasz (jak w swoim komentarzu stanowiącym „summę” alegorycznego rozumienia Pieśni nazywa ją A. Robert).
Jednocześnie jednak zaczęto odczytywać księgę w jej najbardziej oczywistym znaczeniu jako poemat sławiący naturalną ludzką miłość, (Rowley, Young, Laurin). Pierwszym, który ukazał w jaki sposób znaczenie to wiąże się z kontekstem biblijnym Rdz 2, był Karl Barth. Dubarle wychodzi z założenia, że wierna i szczęśliwa miłość ludzka objawia człowiekowi cechy miłości Bożej, a Van den Oudenrijn widzi w Pieśni nad pieśniami antytyp owego sensu typicznego, jaki ukazuje Ef 5,23. Murphy, wykluczając wszelkie tłumaczenia alegoryczne i przenośne, podkreśla, że miłość ludzka, stworzona i pobłogosławiona przez Boga, może stanowić temat natchnionej księgi biblijnej.
D. Lys stwierdza, że treść Pieśni nad pieśniami jest zarazem seksualna i sakralna. Gdy pomija się tę drugą cechę, traktuje się Pieśń nad pieśniami jako czysto świecki erotyk; gdy ignoruje się pierwszą cechę, wpada się w alegoryzowanie. Tylko łączne ujęcie obu cech pozwala należycie odczytać Pieśń nad pieśniami.
Obok dzieł wymienionych wyżej autorów, por. zwłaszcza ze względu na zarys historii egzegezy Pieśni nad pieśniami: H. H. Rowley, The interpretation of the Song of Songs, w: The Servant of The Lord and other Essays on the Old Testament, London 1952, s. 191-233; D. Lys, Le plus beau chant de la création. Commentaire du Cantique des Cantiques („Lectio divina”, 51) Paris 1968, s. 31-35.
2. Już pierwsze wersety Pieśni od razu wprowadzają w nastrój całego „poematu”, w którym oblubieniec i oblubienica poruszają się niejako w kręgu zakreślonym przez wewnętrzne promieniowanie miłości. Słowa oblubieńców, a także ich ruchy, gesty, oraz całe zachowanie – wszystko to odpowiada wewnętrznemu poruszeniu serc. Tylko przez pryzmat owego poruszenia można rozumieć „mowę ciała”, w której dokonuje się owo odkrycie, jakiemu dał wyraz pierwszy człowiek – mężczyzna – wobec tej, która została stworzona jako „pomoc jemu podobna” (por. Rdz 2, 20.23), została zaś stworzona, jak głosi zapis biblijny, z jego „żebra” („żebro” zdaje się także wskazywać na serce).
Odkrycie to – uprzednio już przeanalizowane na gruncie Księgi Rodzaju 2 – w Pieśni nad pieśniami przyobleka się w całe bogactwo mowy ludzkiej miłości. To, co w rozdziale 2 Księgi Rodzaju (23-25) wypowiedziane zostało przy pomocy kilku zaledwie słów – słów prostych i podstawowych – rozwija się tutaj jako rozległy dialog, a raczej: dwugłos, w którym słowa oblubieńca i oblubienicy wzajemnie się przeplatają i wzajemnie dopełniają. Pierwsze słowa mężczyzny z Księgi Rodzaju 2, 23 na widok stworzonej przez Boga kobiety wyrażają zadziwienie i podziw – rzec można: fascynację. Podobna fascynacja – zadziwienie i podziw – płynie w rozbudowanej postaci poprzez wersety Pieśni nad pieśniami. Płynie spokojną jednolitą falą właściwie od początku do końca poematu.
3. Nawet powierzchowna analiza tekstu Pieśni nad pieśniami przemawia za tym, żeby w tej wzajemnej fascynacji słyszeć „mowę ciała”. Zarówno bowiem punktem wyjścia, jak też punktem dojścia owej fascynacji – wzajemnego zadziwienia i podziwu – jest kobiecość oblubienicy i męskość oblubieńca w bezpośrednim doświadczeniu jej widzialności. Wypowiadane przez oboje słowa miłości koncentrują się więc na „ciele” nie tyle dlatego, że stanowi ono samo dla siebie źródło wzajemnej fascynacji – ale także i przede wszystkim dlatego, że na nim zatrzymuje się wprost i bezpośrednio owo przejęcie się drugim człowiekiem, drugim – kobiecym lub męskim – „ja”, które w wewnętrznym poruszeniu serca inicjuje miłość. Miłość też wyzwala szczególne przeżycie piękna, które koncentruje się na tym, co widzialne, chociaż ogarnia równocześnie całą osobę. Przeżycie piękna kształtuje upodobanie.
„O najpiękniejsza z niewiast” (Pnp 1, 8) mówi oblubieniec, a echem są słowa oblubienicy: „Śniada jestem, lecz piękna, córki jerozolimskie” (1, 5). Słowa męskiego zachwytu powtarzają się wciąż, powracają w każdej z pięciu pieśni poematu. Odpowiadają im podobne wypowiedzi oblubienicy.
4. Są to metafory, które mogą nas dzisiaj zaskakiwać. Wiele z nich zaczerpnięto z życia pasterzy, inne zdają się wskazywać na królewski stan oblubieńca3. Trzeba analizę tego poetyckiego języka pozostawić specjalistom. Sam fakt posługiwania się metaforą świadczy o tym, jak bardzo w danym wypadku „mowa ciała” szuka dla siebie oparcia i potwierdzenia w całej widzialności świata. Jest to niewątpliwie „mowa” odczytywana równocześnie sercem i oczami oblubieńca, w akcie szczególnej koncentracji na całym kobiecym „ja” oblubienicy. To „ja” mówi do niego każdym widzialnym rysem kobiecości, wywołując ów stan duszy, który można by określić jako fascynację, jako „oczarowanie”. To drugie kobiece „ja” mówi bez słów – natomiast wypowiadana bez słów „mowa ciała” znajduje swój bogaty odzew w słowach oblubieńca, w jego mowie pełnej poetyckiego uniesienia i metafor, które świadczą o przeżyciu piękna, o miłości upodobania. Jeżeli metafory Pieśni szukają dla tego piękna analogii w różnych przedmiotach widzialnego świata (tego świata, który jest „światem własnym” oblubieńca) – to równocześnie zdają się wskazywać na niewystarczalność każdego z nich z osobna. „Cała piękna jesteś, przyjaciółko moja, i nie ma w tobie skazy” (Pnp 4, 7) – tym zwrotem kończy oblubieniec, odchodząc od wszystkich metafor ku owej jednej, poprzez którą „mowa ciała” zdaje się wypowiadać integrum kobiecości i integrum osoby.
Będziemy kontynuować analizę Pieśni nad pieśniami podczas następnej audiencji generalnej.


















