Informacje
Opis archiwalny
Treść dokumentu
1. „A są i tacy bezżenni, którzy dla królestwa niebieskiego sami zostali bezżenni” – słowa Chrystusa zapisane w Ewangelii Mateusza (19, 12).
Prawem serca ludzkiego jest przyjmować trudne nawet wymagania w imię miłości ideału, a nade wszystko w imię miłości osoby (miłość bowiem z istoty zorientowana jest osobowo). I stąd w owym wezwaniu do bezżeństwa „dla królestwa niebieskiego”, naprzód sami uczniowie, a później cała żywa Tradycja szybko dokonują odkrycia tej miłości, która odnosi się do samego Chrystusa jako Oblubieńca Kościoła – Oblubieńca dusz, którym oddał On siebie do końca w tajemnicy swej Paschy i Eucharystii. W ten sposób bezżenność „dla królestwa niebieskiego”, wybór dziewictwa lub celibatu na całe życie, stawała się w doświadczeniu uczniów i naśladowców Chrystusa aktem szczególnej odpowiedzi na miłość Boskiego Oblubieńca – i przez to nabrał sam znaczenia aktu oblubieńczej miłości: oblubieńcze oddanie siebie, aby odwzajemnić w sposób szczególny oblubieńczą miłość Odkupiciela. Oddanie siebie poprzez wyrzeczenie – ale nade wszystko z miłości.
2. Po wydobyciu ze zwięzłej, a równocześnie tak bardzo głębokiej wypowiedzi Chrystusa na temat bezżenności „dla królestwa niebieskiego” całego owego bogactwa treści, jaką jest ona nabrzmiała, wypada nam zwrócić się jeszcze w kierunku znaczenia, jakie słowa te posiadają dla teologii ciała – tak jak staramy się „od początku” odtwarzać i odbudowywać same jej biblijne zręby. Właśnie analiza owego biblijnego „początku”, do którego odwołał się Chrystus w rozmowie z faryzeuszami na temat małżeństwa, jego jedności i nierozerwalności (por. Mt 19, 3-9) – tuż przed wypowiedzeniem do swych uczniów słów o bezżenności dla królestwa niebieskiego (Mt 19, 10-12) – pozwala nam przypomnieć sobie głęboką prawdę o oblubieńczym znaczeniu ciała ludzkiego w jego męskości i kobiecości, tak jak prawdę tę wydobyliśmy w swoim czasie z analizy pierwszych rozdziałów Genesis, zwłaszcza Rdz 2, 23-25. Właśnie tak trzeba było sformułować, tak nazwać to, co znajdujemy w tych archaicznych tekstach.
3. Umysłowość współczesna przywykła myśleć i mówić nade wszystko o popędzie seksualnym, przynosząc na grunt rzeczywistości człowieka to, co jest własnością świata istot żyjących, animalia. Otóż gruntowne wmyślenie się w zwięzły tekst 1 rozdziału Księgi Rodzaju, a z kolei 2 pozwala nam z całą pewnością i przekonaniem ustalić, że „od początku” zostaje w Biblii zarysowana bardzo wyraźna i jednoznaczna granica pomiędzy światem zwierzęcym (animalia) a człowiekiem stworzonym na obraz i podobieństwo Boga. W tym stosunkowo bardzo krótkim tekście jest dość miejsca na to, aby ukazać, iż człowiek ma jasną świadomość tego, co go zasadniczo różni od wszystkich istot ożywionych (animalia).
4. Wobec tego też zastosowanie do człowieka owej kategorii zasadniczo przyrodniczej, jaka wyraża się w pojęciu i wyrażeniu „popęd seksualny”, nie jest całkiem właściwe i adekwatne. Oczywiście, że może ono być zaakcentowane na zasadzie pewnej analogii, odrębność bowiem człowieka w stosunku do całego świata istot ożywionych (animalia) nie jest taka, ażeby o człowieku rozumianym gatunkowo nie można było zasadnie orzekać również animal, ale: animal rationale. Jednakże, pomimo tej analogii, zastosowanie do człowieka z uwagi na tę dwoistość, w której bytuje on jako mężczyzna lub kobieta, pojęcia „popęd seksualny” – ogromnie ogranicza i poniekąd „zaniża” to, czym jest sama owa męskość – kobiecość w osobowym wymiarze ludzkiej podmiotowości. Ogranicza i „zaniża” również to, przez co oboje, mężczyzna i kobieta, „łączą się ze sobą tak ściśle, że stają się jednym ciałem” (Rdz 2, 24). Aby dać temu wyraz właściwy i adekwatny, trzeba posłużyć się inną analizą niż tylko przyrodniczą. Właśnie studium biblijnego „początku” zobowiązuje do tego w sposób przekonywujący. Wydobyta z pierwszych rozdziałów Genesis (zwłaszcza z Rdz 2, 23-25) prawda o oblubieńczym znaczeniu ciała ludzkiego w jego męskości i kobiecości, to jest zarazem odkrycie oblubieńczego sensu ciała w strukturze osobowej podmiotowości mężczyzny i kobiety, wydaje się w tej dziedzinie pojęciem kluczowym – a zarazem jedynie właściwym i adekwatnym.
5. I otóż właśnie w relacji do tego pojęcia, do tej prawdy o oblubieńczym znaczeniu ciała ludzkiego, należy odczytać i zrozumieć słowa Chrystusa o bezżenności „dla królestwa niebieskiego” wypowiedziane w bliskim kontekście owego odwołania się „do początku”, na którym Chrystus oparł swą naukę o jedności i nierozerwalności małżeństwa. Nie sam „popęd seksualny”, jako kategoria przyrodniczej poniekąd konieczności, stoi u podstaw Chrystusowego wezwania do bezżenności – ale poczucie wolności daru, które łączy się organicznie z głęboką i dojrzałą świadomością oblubieńczego sensu ciała w całej strukturze osobowej podmiotowości mężczyzny i kobiety. Tylko w relacji do takiego znaczenia samej męskości i kobiecości człowieka wezwanie do dobrowolnej bezżenności „dla królestwa niebieskiego” znajduje pełne pokrycie i uzasadnienie. Tylko i wyłącznie. Chrystus mówi: „Kto może pojąć, niech pojmuje!” (Mt 19, 12) – przez to samo wskazuje, że taka bezżenność, chociaż w każdym wypadku jest nade wszystko „darem”, może jednak być „pojęta” – to znaczy wydobyta i wyprowadzona z pojęcia, jakie człowiek ma o całym swoim duchowo-cielesnym „ja”, w szczególności zaś o męskości i kobiecości tegoż „ja” w tym wzajemnym odniesieniu, które jest niejako „z natury” wpisane w każdą ludzką podmiotowość.
6. Jak pamiętamy z dawniejszych analiz przedsięwziętych na gruncie Księgi Rodzaju (Rdz 2, 23-25), owo wzajemne odniesienie męskości i kobiecości, owo wzajemne „dla” mężczyzny i kobiety może być właściwie i adekwatnie rozumiane tylko w dynamicznym całokształcie osobowego podmiotu. Słowa Chrystusa z Mt 19, 11-19 wskazują z kolei na to, iż owo „dla”, które „od początku” stoi u podstaw małżeństwa, może stanąć również u podstaw bezżenności „dla” królestwa niebieskiego! W oparciu o tę samą dyspozycję osobowego podmiotu, dzięki której człowiek „odnajduje się przez bezinteresowny dar z siebie samego”1 człowiek – mężczyzna lub kobieta – może wybierać osobowe oddanie się drugiemu człowiekowi w przymierzu małżeńskim, w którym stają się oni „jednym ciałem” – i może też dobrowolnie zrezygnować z takiego oddania się drugiemu człowiekowi, ażeby wybierając bezżenność „dla królestwa niebieskiego”, oddać siebie całkowicie Chrystusowi. Na gruncie tej samej dyspozycji osobowego podmiotu i w oparciu o ten sam oblubieńczy sens bycia co do ciała mężczyzną i kobietą, może ukształtować się miłość angażująca człowieka w wymiarze całego życia w małżeństwie (por. Mt 19, 3-10) – ale może też ukształtować się miłość angażująca człowieka w wymiarze całego życia w bezżenności „dla królestwa niebieskiego” (por. Mt 19, 11-12). O tym właśnie mówi Chrystus w całokształcie swej wypowiedzi, zwracając się naprzód do faryzeuszów (por. Mt 19, 3-10), a następnie do uczniów (por. Mt 19, 11-12).
7. Jest rzeczą jasną, iż wybór małżeństwa, tak jak zostało ono ustanowione przez Stwórcę „od początku”, zakłada uświadomienie sobie i zaakceptowanie w sobie owego oblubieńczego sensu ciała związanego z męskością lub kobiecością człowieka. To właśnie jest zawarte w sposób lapidarny w wersetach Księgi Rodzaju. Słuchając dalszych słów Chrystusa, skierowanych do uczniów na temat bezżenności „dla królestwa niebieskiego” (por. Mt 19, 11-12), nie możemy sobie wyobrazić, iż ten drugi rodzaj wyboru może być dokonany w sposób świadomy i dobrowolny bez odniesienia do własnej męskości lub kobiecości oraz do tego oblubieńczego sensu, jaki właściwy jest człowiekowi w tej właśnie męskości lub kobiecości jego osobowego podmiotu. Owszem, w świetle słów Chrystusa musimy przyjąć, że ten drugi rodzaj wyboru: bezżenność dla królestwa Bożego, dokonuje się również w odniesieniu do własnej męskości lub kobiecości osoby, która wyboru takiego dokonuje; dokonuje się na gruncie pełnej świadomości owego oblubieńczego znaczenia i sensu, jakie męskość i kobiecość w sobie zawiera i niesie. Gdyby dokonywała się na drodze jakiegoś „pominięcia” tego rzeczywistego bogactwa każdego ludzkiego podmiotu, nie odpowiadałaby w sposób właściwy i adekwatny temu, co zawiera się w słowach Chrystusa.
Chrystus wyraźnie żąda tutaj pełnego zrozumienia, gdy mówi: „Kto może pojąć, niech pojmuje!” (Mt 19, 12).


















