044. Katecheza „Manichejskie deformacje teologii ciała”

Informacje
Kolekcja: Teologia ciała
Dostępne języki: PL
Opis archiwalny
Notatki
Opis archiwalny
Identyfikacja:
Sygnatura obiektu: N/8/2/1699
Tytuł: 044. Katecheza „Manichejskie deformacje teologii ciała”
Data: 1980-10-15
Miejsce: Watykan
Kategoria: Teologia ciała
Indeks osobowy:
Indeks geograficzny:
Rok:
Zgłoś uwagi
Treść dokumentu

1. Przeprowadziliśmy – w ciągu wielu naszych środowych spotkań – bardzo szczegółową analizę słów z Kazania na Górze, w których Chrystus odwołuje się do „serca” ludzkiego. Są to – jak pamiętamy – słowa zobowiązujące. Chrystus mówi: „Słyszeliście, że powiedziano: «Nie cudzołóż!». A Ja wam powiadam: Każdy, kto pożądliwie patrzy na kobietę, już się w swoim sercu dopuścił z nią cudzołóstwa” (Mt 5, 27-28). To odwołanie się do serca ukazuje zarazem wymiar ludzkiego wnętrza, wymiar człowieka wewnętrznego jako właściwy dla etyki, a szerzej jeszcze: dla teologii ciała. Pożądanie, które wyrasta na podłożu pożądliwości ciała, jest równocześnie rzeczywistością wewnętrzną i teologiczną, której w jakiś sposób doznaje każdy człowiek „historyczny”. I ten to właśnie człowiek, choćby nawet nie znał słów Chrystusa, zadaje sobie stale pytanie o, swoje własne „serce”. Słowa Chrystusa czynią to pytanie szczególnie wyrazistym: czy serce ludzkie zostało w nich oskarżone czy też wezwane? To właśnie pytanie pragniemy podjąć teraz, na zakończenie rozważań i analiz związanych z tym bardzo zwięzłym, a równocześnie tak bardzo kluczowym zdaniem z Ewangelii. Tak bardzo brzemiennym treścią teologiczną, antropologiczną, etyczną. 


W parze zaś z tym idzie pytanie drugie, bardziej „praktyczne”: jak „może” i jak „powinien” działać człowiek, który przyjmuje słowa Chrystusa z Kazania na Górze (Mt 5, 27-28), który akceptuje etos Ewangelii, a w szczególności akceptuje go w tej dziedzinie?

2. Człowiek taki znajduje w dotychczasowych rozważaniach przynajmniej pośrednią odpowiedź na dwa pytania: jak „może” działać, czyli na co liczyć „w sobie”, niejako u źródeł swoich czynów – aktów „wewnętrznych” czy „zewnętrznych”; z kolei zaś: jak „powinien” działać, czyli w jaki sposób wartości poznane wedle „skali” ujawnionej w Kazaniu na Górze stanowią powinność jego woli i jego „serca”, powinność chceń i wyborów, w jaki sposób „zobowiązują” go w działaniu, w postępowaniu, skoro jako przyjęte aktem poznawczym „zobowiązują” go już w myśleniu czy też poniekąd w „odczuwaniu”. Są to pytania znamienne dla ludzkiej praxis oraz wykazujące organiczny związek tejże praxis z etosem. Żywa moralność jest zawsze etosem ludzkiej praxis.

3. Na pytania powyższe można udzielić różnego rodzaju odpowiedzi. Różnego też rodzaju odpowiedzi udzielano w przeszłości oraz udziela się współcześnie. Wskazuje na to rozległa literatura. Obok odpowiedzi, jakie znajdujemy w literaturze, należy brać pod uwagę niezliczoną ilość odpowiedzi, jakich udziela sobie na to pytanie konkretny człowiek, jakich udziela w życiu każdego człowieka wielokrotnie jego sumienie, jego świadomość i wrażliwość moralna. Na tym właśnie terenie dokonuje się owo nieustanne przenikanie etosu w praxis. W nim żyją swoim właściwym (nie tylko „teoretycznym”) życiem poszczególne zasady, czyli normy moralności z ich uzasadnieniami – tymi, które wypracowują i upowszechniają moraliści, ale także tymi, które – zapewne nie bez związku z pracą moralistów i uczonych – wypracowują sobie poszczególni ludzie jako bezpośredni sprawcy i podmioty realnej moralności, jako współtwórcy jej dziejów, od których zależy również tejże moralności poziom, postęp lub upadek. A w tym wszystkim potwierdza się wszędzie i zawsze ów „człowiek historyczny”, do którego kiedyś przemówił Chrystus, obwieszczając Dobrą Nowinę ewangeliczną wraz z Kazaniem na Górze. Między innymi przemówił tym zdaniem, które czytamy u Mt 5, 27-28: „Słyszeliście, że powiedziano: «Nie cudzołóż!» A Ja wam powiadam: Każdy, kto pożądliwie patrzy na kobietę, już się w swoim sercu dopuścił z nią cudzołóstwa”.

4. W porównaniu ze wszystkim, co na ten temat napisano w całej literaturze świata, wypowiedź Mateusza jest zdumiewająco zwięzła. I może właśnie na tym polega jej siła w dziejach etosu. Trzeba równocześnie zdać sobie sprawę z tego, iż dzieje etosu przebiegają wielorakim łożyskiem, w którym poszczególne nurty bądź przybliżają się do siebie, bądź oddalają wzajemnie. Człowiek „historyczny” wciąż po swojemu ocenia swoje „serce”, tak jak sądzi też i swoje „ciało”. Przesuwa się przy tym od bieguna pesymizmu do bieguna optymizmu, od surowości purytańskiej do współczesnego permisywizmu. Trzeba zdawać sobie z tego sprawę, ażeby etos Kazania na Górze mógł uzyskiwać zawsze należną przejrzystość w stosunku do działań i zachowań człowieka. W tym też celu należy dokonać niektórych jeszcze analiz.

5. Nasze rozważania na temat znaczenia słów Chrystusa według Mt 5, 27-28 nie byłoby kompletne, gdybyśmy nie zatrzymali się – bodaj na krótko – przy tym, co można by nazwać pogłosem tych słów w dziejach ludzkiego myślenia, wartościowania, w dziejach etosu. Pogłos jest zawsze jakimś przeobrażeniem głosu i słów tym głosem wypowiedzianych. Wiemy z doświadczenia, że bywa to przeobrażenie pełne tajemniczego uroku. W wypadku, o który tutaj chodzi, dokonało się raczej coś przeciwnego. Raczej bowiem odjęto słowom Chrystusa całą ich prostotę i głębię i nadano sens daleki od tego, który został w nich wyrażony, a nawet ostatecznie z nim sprzeczny. Mamy tutaj na myśli wszystko to, co pojawiło się na marginesie chrześcijaństwa pod nazwą manicheizmu1, właśnie gdy chodzi o teologię ciała oraz o etos ciała. Wiadomo, że manicheizm w swej postaci pierwotnej, zrodzony na Wschodzie, poza środowiskiem Biblii, wyprowadzony z dualizmu mazdejskiego, widział źródło zła w materii, w ciele, głosił więc potępienie wszystkiego, co w człowieku cielesne. Ponieważ zaś człowiek najbardziej „cielesnym” wydaje się przez swoją płciowość i współżycie małżeńskie, rozciągnięto potępienie na małżeństwo i współżycie, a także na inne dziedziny bytowania i postępowania, w których uwydatnia się cielesność człowieka.


1
Manicheizm zawiera w sobie i rozwija elementy charakterystyczne dla każdej „gnozy”, to jest dualizm dwóch odwiecznych i z gruntu przeciwnych zasad oraz ideę zbawienia, które dokonuje się jedynie poprzez „poznanie” (gnoza), czyli samozrozumienie. W każdym micie manichejskim występuje jeden bohater i powtarza się jedna sytuacja: dusza upadła więziona jest w materii i wyzwalana przez poznanie. 

Obecna sytuacja historyczna jest wroga człowiekowi, gdyż stanowi tymczasową i anormalną mieszaninę ducha i materii, dobra i zła, mieszaninę, która zakłada jakiś stan poprzedzający, pierwotny, w którym obie substancje były oddzielone i niezależne. Istnieją zatem trzy okresy: initium, czyli pierwotny rozdział; medium, to jest obecna mieszanina; oraz finis, który będzie polegał na powrocie do pierwotnego podziału, na zbawieniu, pociągającym za sobą całkowite zerwanie Ducha z Materią. 

Materia jest w gruncie rzeczy pożądaniem, złym aspektem przyjemności, instynktem śmierci, który można porównać, jeśli nie utożsamić, z pragnieniem płciowym, z libido. Jest ono mocą usiłującą dokonać zamachu na Światło; jest ruchem bezładnym, pragnieniem zwierzęcym, brutalnym, półprzytomnym. 

Adam i Ewa zostali zrodzeni przez dwa demony; rodzaj ludzki zrodził się z następujących po sobie odrażających aktów kanibalizmu i płciowości i zachowuje ślady tego diabelskiego pochodzenia, jakimi są ciało, będące zwierzęcą postacią archontów piekielnych, oraz libido, popychające człowieka ku łączeniu się w pary i do mnożenia się, to jest do utrzymania świetlanej duszy w więzieniu ciała. 

Człowiek, jeśli chce być zbawiony, musi starać się uwolnić swe „żyjące ja” (nous) od cielesności i ciała. Ponieważ materia osiąga najwyższy wyraz w pożądaniu, główny grzech zawiera się w związku płciowym (grzech cielesny), który jest brutalnością i zwierzęcością i poprzez rozrodczość czyni z ludzi narzędzia i wspólników Zła. 

Wybrani stanowią grupę doskonałych, których cnota posiada charakter ascetyczny, jako że wypełnia wstrzemięźliwość zalecaną przez trzy „pieczęcie”: „pieczęć ust” zakazuje wszelkiego przekleństwa i nakazuje powstrzymanie się od mięsa, krwi, wina i wszelkich napojów alkoholowych, nakazuje też post; „pieczęć rąk” nakazuje szacunek dla życia (życia „Światła”), zamkniętego w ciałach, w nasionach, w drzewach oraz zakazuje zbierania owoców, zrywania roślin, odbierania życia ludziom i zwierzętom; „pieczęć łona” zaleca całkowitą wstrzemięźliwość od aktów seksualnych (por. H. Ch. Puech: Le manichéisme: son fondateur, sa doctrine, Paryż 1949 (Musée Guimet, t. LVI), s. 73-88; H. Ch, Puech, Le manichéisme, w: Histoire des Religions (Encyclopédie de Ia Pléiade) II, Paryż 1972, s. 522-645; J. Ries, Manichéisme, w: Catholicisme hier, aujourd’hui,demain, 34, Lille 1977, s. 314-320).

6. Oczywista surowość tego systemu mogła dla ucha nie dość wprawnego współbrzmieć z surowymi słowami Mt 5, 29-30, gdzie Chrystus mówi o „wyłupieniu oka” czy też „odcięciu ręki”, jeśli są one źródłem zgorszenia. Poprzez czysto „materialne” zrozumienie tych zwrotów można też było uzyskać manichejską optykę wypowiedzi z Mt 5, 27-28, gdzie mowa jest, jak wiadomo, o człowieku, który „cudzołożył w sercu (...) patrząc pożądliwie na kobietę”. Interpretacja manichejska zmierza również w tym wypadku do potępienia ciała jako właściwego źródła zła – ciała, w którym wedle manicheizmu kryje się i ujawnia zarazem „ontologiczny” pierwiastek zła. Starano się więc dostrzec i wielokrotnie dostrzegano to potępienie w Ewangelii, znajdując je tam, gdzie wyrażone zostało – tylko i wyłącznie – szczególne wymaganie pod adresem ludzkiego ducha. Notabene potępienie mogło i zawsze może być drogą do uchylenia się od wymagań stawianych w Ewangelii przez Tego, który „wiedział, co jest w człowieku” (J 2, 25). Nie brak na to dowodów w dziejach człowieka. Mieliśmy już częściowo po temu sposobność (i zapewne jeszcze będziemy ją mieli), ażeby ukazać, w jakiej mierze wymaganie może wyrastać tylko z afirmacji – a nie z negacji lub potępienia – skoro ma prowadzić do afirmacji jeszcze dojrzalszej, jeszcze bardziej pogłębionej przedmiotowo i podmiotowo. Do takiej zaś afirmacji kobiecości i męskości człowieka jako osobowego wymiaru „bycia ciałem” mają prowadzić słowa Chrystusa z Mt 5, 27-28. Taki jest właściwy sens etyczny tych słów. Taki kształt etosu wpisują one na karty Ewangelii w tym celu, aby je wpisać z kolei w życie ludzkie. 


Postaramy się podjąć ten temat w naszych dalszych rozważaniach.

Projekt zrealizowany przez: 659bb51b-f11c-48e0-a99a-3bb0565607ab
Projekt współfinansowany przez: 49fb2d2c-eda7-4c63-a535-e56a3f11b088
Patronat: a8c590a9-3d08-4a4b-9229-dd4a0ed18bd5
Partnerzy:
cd4915b3-16ea-4c23-badf-b443f8910d4f
e29b7cad-59cd-4074-9f30-75998a58f94f
5551a6a7-2bef-46f1-be41-c1f7a1ab3968
f3c6a8e0-ee99-4dca-8d8a-96fe00eb6bfc
24b44287-f100-495e-8c1b-f75634d7408c
63b99bd6-cc52-481c-a3c8-20972c4c8aa2
cf967c3c-9ef7-4c65-b6a0-e83c9c106218
4d35ddd8-0a7f-44c4-bc55-1cb1283c2e2f
cde033da-3b35-482a-8654-5122af1cc68e
650c71ba-2be9-480f-a302-aa2f0cf62d83
40ed0768-6507-4a2b-b805-d9278ae7a5bd
99b7ee7e-82fd-484f-bfe6-2615dca8a026
e0d82d40-cf5c-420c-9672-abb19ce71e07
174354ba-a0e9-4596-baf6-47bf9606482b
8796ad48-743b-4784-90aa-3a7961603afe
1d83713a-4602-47eb-ac44-2f2d0bea630e