Czy religia jest historią? Sens dziejów Polski według Jana Pawła II
Dlaczego katolicki biskup i teolog przywiązywał tak wielką wagę do wydarzeń sprzed kilkuset lat? Dlaczego je przypominał z takim zaangażowaniem?
Relikwie świętych wystawione na ołatarzu podczas uroczystości na cześć św. Stanisława Męczennika, 1966 r. Fot. Cyprian Grodzki OFMConv/klasztor w Niepokalanowie
Desplazarse por la línea de tiempo
426 r.
Św. Augustyn z Hippony kończy pisanie Państwa Bożego, fundamentalnego dla chrześcijańskiego rozumienia historii dzieła.
966 r.
Chrzest Polski, do którego często nawiązywał Karol Wojtyła w swoich wypowiedziach o sensie dziejów.
1079 r.
Śmierć św. Stanisława, biskupa Krakowa, zamordowanego na polecenie króla Bolesława Śmiałego.
1190-1195 r.
Joachim z Fiore pisze Zgodność Nowego i Starego Testamentu, tajemnicze dzieło przedstawiające idee trzech epok historii świata: epoki Ojca, Syna i Ducha Świętego.
1273 r.
Prawdopodobny rok wygłoszenia Konferencji o sześciu dniach stworzenia św. Bonawentury - najważniejszego średniowiecznego dzieła dotyczącego teologii historii.
1655 r.
Obrona Jasnej Góry przed Szwedami - według Karola Wojtyły przełomowy moment w historii Polski.
1966 r.
Obchody millenium chrztu Polski. Wpływ, jaki to wydarzenie wywarło na Karola Wojtyłę, można odnaleźć w jego poemacie Wigilia wielkanocna 1966.
1978 r.
Prawdopodobnie w tym roku, jeszcze przed wyborem na papieża, Karol Wojtyła napisał poemat Stanisław. Od kilku lat trwały już w Krakowie obchody 900-lecia rządów biskupich św. Stanisława w Krakowie i jego męczeńskiej śmierci. Na ich zakończenie w 1979 r. przyjechał już jako Jan Paweł II.
1991 r.
W Castel Gandolfo Jan Paweł II rozmawiał z filozofami ks. Józefem Tischnerem i Krzysztofem Michalskim. Nagrane rozmowy stały się podstawą wydanej w 2005 r. książki Pamięć i tożsamość.
Karol Wojtyła jako biskup, kardynał, wreszcie jako papież, żywo – chyba bardziej niż większość jemu współczesnych – przejmował się historią. Dawał temu wyraz w swoim nauczaniu, również w rozmowach z przyjaciółmi. I nie chodzi tutaj o zwyczajową kurtuazję – przypominanie obchodzonych rocznic czy postaci związanych z miejscami, które odwiedzał. Chodziło o coś więcej.
Warto uświadomić sobie, że choć teologia historii jest dość niszową dyscypliną teologii, dziś raczej słabo rozwijaną, przeżywała w dziejach Kościoła wielkie chwile, między innymi w czasach późnego antyku (św. Augustyn) czy średniowiecza (Joachim z Fiore, św. Bonawentura). Wymienieni myśliciele wypatrywali w dziejach świata prawidłowości – szukali w nich Bożego planu. Wydawało się to logiczne, skoro Bóg nigdy nie traktował człowieka w sposób obojętny.
Dziś również zadajemy sobie pytania o sens historii. Czy to, co się z nami dzieje, jest splotem przypadków, czy – jak nam mówi Apokalipsa św. Jana – wszystko zostało zaplanowane? Teologia chrześcijańska zawsze akcentowała, że objawienie i zbawienie dokonuje się w historii i poprzez historię. Bóg wszedł w dzieje człowieka. Ta ingerencja jest znamienna i nie pozostawia żadnych wątpliwości.
Argumentem pokazującym silne związki teologii z historią są księgi objawione. Pamiętam swoje zdziwienie, gdy na pierwszym roku studiów historycznych dowiedziałem się, że Biblia jest pełnoprawnym źródłem historycznym. Mówi nam bardzo wiele o np. burzliwych dziejach starożytnego Izraela. Swoją drogą trudno przejść do porządku dziennego nad faktem, że współczesny nam naród mojżeszowy został potraktowany tak wyjątkowo, a współcześni Żydzi uczą się własnej historii z „podręcznika”, który jest Świętą Księgą dla trzech religii monoteistycznych.
Eschatologia narodu
Wróćmy jednak do Karola Wojtyły i jego relacji z historią. Jego
działalność publiczna jako biskupa krakowskiego jest związana z trzema
historycznymi rocznicami: tysiącleciem chrztu Polski – wielkim
liturgicznym spektaklem odbywającym się przez cały 1966 rok, rocznicą
męczeńskiej śmierci św. Stanisława ze Szczepanowa, obchodzoną rok do
roku poprzez uroczyste procesje z Wawelu na krakowską Skałkę, oraz
rocznicą obrony Jasnej Góry przed najazdem Szwedów w 1655 roku, której
przypomnieniem była peregrynacja kopii obrazu Matki Boskiej
Częstochowskiej po parafiach całej Polski.

Uroczystości millenijne, Kraków-Skałka, 7.03.1966 r. Fot. Cyprian Grodzki OFMConv/klasztor w Niepokalanowie
Ponadprzeciętne
zaangażowanie Karola Wojtyły w organizację tych uroczystości pokazuje,
że były one dla niego wyjątkowo ważne, może nawet formacyjne. Wiemy to z
jego późniejszych rozmów i spisanych wspomnień, chociażby z książki Pamięć i tożsamość.
Ktoś zapyta, dlaczego biskup, teolog katolicki przywiązywał tak wielką
wagę do wydarzeń sprzed kilkuset lat? Dlaczego je przypominał z takim
zaangażowaniem? Mieliśmy w czasach Wojtyły (i mamy także dzisiaj) nową
rzeczywistość, innych jej uczestników. Czy w takim przeżywaniu historii
nie ma czegoś anachronicznego? Albo w inną stronę: czy z dzisiejszej
perspektywy duchowny nie powinien bardziej skupiać się na każdym
poszczególnym człowieku, jego osobistej relacji z Bogiem, zamiast
celebrować związek jednostki z narodem i jego dziejami?
Odpowiedzią niech będą słowa Jana Pawła II z Pamięci i tożsamości:
„Historia każdego człowieka, a przez człowieka dzieje wszystkich
narodów niosą w sobie szczególny zapis eschatologiczny. (…) Jest to
odczytanie historii w świetle Ewangelii, które ma doniosłe znaczenie.
Odniesienie eschatologiczne mówi bowiem o tym, że życie ludzkie ma sens i
że mają też sens dzieje narodów. (…) Czy istnieje eschatologia
narodu? Naród ma sens wyłącznie historyczny, eschatologiczne jest
natomiast powołanie człowieka. Ono jednak rzutuje w jakiś sposób na
dzieje narodów”.
Trzy historie, trzy prawdy o wspólnocie
Spróbujmy to wyjaśnić na przykładzie wymienionych wyżej trzech historycznych wydarzeń. W dalszej części Pamięci i tożsamości padają słowa refleksji nad chrztem Polski. Dla papieża jest to wydarzenie bez precedensu: „Mówiąc bowiem o chrzcie, nie mamy na myśli tylko sakramentu chrześcijańskiej inicjacji przyjętego przez pierwszego historycznego władcę Polski, ale też wydarzenie, które było decydujące dla powstania narodu i dla ukształtowania się jego chrześcijańskiej tożsamości. W tym znaczeniu data chrztu Polski jest datą przełomową. Polska jako naród wychodzi wówczas z własnej dziejowej prehistorii, a zaczyna istnieć historycznie”.
Dla Karola Wojtyły Polska tym się różni od innych narodów kontynentu, że jej chrzest stał się niejako aktem tworzącym naród. W czasach pogańskich mięliśmy plemiona: Polan, Wiślan, Mazowszan, Ślężan. Po chrzcie mamy Polskę i Polaków. To tak jakby łaska sakramentu miała siłę twórczą budowania narodowej wspólnoty. Dodajmy: wspólnoty, która trwa przeszło tysiąc lat wbrew niełatwym wyrokom losu. Czy jest w tym zawarte jakieś zadanie? Jakaś prawda o nas samych?
Kolejne wydarzenie – śmierć św. Stanisława. Dla Wojtyły to historia, która odsłania prawdę o roli Kościoła w naszych dziejach. Opowiada o biskupie, który zapłacił śmiercią za występowanie przed władcą (tyranem?) w obronie ładu moralnego, w obronie uciskanych poddanych. Biskupa, który czując się częścią narodu, stał się jego rzecznikiem. Prawda ta dla przyszłego papieża była ważnym drogowskazem płynącym z otchłani dziejów. Najobszerniej wypowiedział się na ten temat w ostatnim utworze literackim napisanym przed konklawe w 1978 roku – poemacie Stanisław:
Pragnę opisać Kościół – mój Kościół, który związał się z moją ziemią
(powiedziano mu „cokolwiek zwiążesz na ziemi, będzie związane w niebie”) –
więc związał się z moją ziemią mój Kościół.
Ziemia leży w dorzeczu Wisły, dopływy wzbierają wiosną, gdy śniegi topnieją w Karpatach.
Kościół związał się z moją ziemią, aby wszystko, co na niej zwiąże, było związane w niebie.
(…)
Pragnę opisać mój Kościół w imieniu, którym naród ponownie został ochrzczony
chrztem krwi: aby nieraz potem przechodzić przez chrzest innej próby –
przez chrzest pragnień, w których odsłania się ukryte tchnienie Ducha –
W Imieniu zaszczepionym na glebie ludzkiej wolności wcześniej niż imię Stanisław.
Fragment, który brzmi jak manifest, tłumaczy, dlaczego historia Polaków jest tak splątana („związana”) z Kościołem, tłumaczy również, jaki to ma duchowy sens.

Fragment rękopisu poematu Stanisław. Fot. Muzeum Dom Rodzinny Ojca Świętego Jana Pawła II w Wadowicach
Trzecie wydarzenie, jakim jest obrona Jasnej Góry, podkreśla istnienie nierozerwalnego związku pomiędzy nadwiślańskim narodem a Matką Odkupiciela. Nie jest to jedyny przykład tego związku w naszej historii, Wojtyła wymienia ich wiele: od pieśni Bogurodzica, której autorstwo bywa przypisywane św. Wojciechowi, aż po bitwę warszawską 1920 roku. Jednak przykład z potopu szwedzkiego jest dla niego wyjątkowo interesujący, ponieważ zupełnie niespodziewanie odmienił oblicze wyznaniowe Pierwszej Rzeczpospolitej. Ta interpretacja została przedstawiona przez papieża Jana Pawła II w 1993 roku w czasie watykańskiego spotkania z polskimi biskupami: „Zdajemy sobie sprawę z tego, że ta obrona (Jasnej Góry – przyp. Piotr Strasz) miała charakter cudu, czyli znaku. Zdajemy sobie sprawę z tego również, na jakim podłożu ten znak się dokonał, chociaż już przedtem, w związku z reformacją na Zachodzie pewne grupy elity narodowej, najwyżej postawieni w społeczeństwie odchodzili do nowinek i było ich sporo. Historycy mówią, że w pewnym okresie w Senacie katoliccy senatorzy mieli tylko lekką przewagę, A potem to wszystko zaczęło się odkształcać z powrotem i obrona Jasnej Góry stała się tutaj momentem przełomowym. W jednym wydarzeniu dokonały się równocześnie dwa procesy, to znaczy obrona naszej suwerenności jako narodu i państwa i obrona naszej tożsamości we wspólnocie wielkiej Kościoła katolickiego związanego z Piotrem. To jest początek, to jest ten pierwszy znak. Potem tych znaków było wiele”.
Umiejętność czytania znaków
Wielokrotnie wspominane w cytatach słowo „znaki” (Magnalia Dei) jest dla zrozumienia działań Karola Wojtyły kluczowe. Wracamy tu do teologii historii. Jej przedstawiciele byli przekonani, że Bóg pozostawia człowiekowi znaki. Są nimi momenty przełomowe w dziejach narodów. Te znaki są jednocześnie kluczem do zrozumienia historii (tzw. kluczem hermeneutycznym). Wprawdzie odnoszą się one do zbiorowości, jednak odczytywane we właściwy sposób pomagają zrozumieć prawdę również o jednostce, jej powołaniu. To powołanie często realizuje się we wspólnocie: rodzinnej, narodowej (uznawanych przez Kościół za naturalne) czy jakiejkolwiek innej. Taka interpretacja pojawia się w trakcie słynnej homilii na placu Zwycięstwa w 1979 roku: „Dzieje narodu są przede wszystkim dziejami ludzi. A dzieje każdego człowieka toczą się w Jezusie Chrystusie. W Nim stają się dziejami zbawienia”. Bez takiego założenia trudno nam będzie zrozumieć wiele późniejszych działań papieża Jana Pawła II, takich jak chociażby obchody Roku Wielkiego Jubileuszu 2000 lat chrześcijaństwa.
Fuentes
Grabaciones de audio
Documentos
Lugar del evento
Elegir un lugar ...
Castel Gandolfo
Słowa kluczowe
Hasła ogólne:
Indeks osobowy:
Indeks geograficzny:
El proyecto realizado por: 

El proyecto se cofinancia con: 

Mecenazgo: 

Socios: 






























